Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Tajemniczy ogród.djvu/184

Ta strona została uwierzytelniona.

mu każą, to znaczy, gdyby panował nad sobą i przebywał dużo na świeżem powietrzu.
Napad minął. Colin był teraz osłabiony i wyczerpany płaczem i może dlatego złagodniał. Wyciągnął trochę rękę ku Mary, a ponieważ — z radością powiedzieć muszę — i jej własna złość minęła, przeto na pół drogi rękę też wyciągnęła — i tak zgoda zapadła.
— Wyjdę — wyjdę z tobą, Mary — powiedział. — Nie będę już niecierpiał świeżego powietrza, jeśli znajdziemy...
W sam czas sobie przypomniał, by nie powiedzieć «jeśli znajdziemy tajemniczy ogród», i dokończył: — Chętnie z tobą wyjdę, jeśli Dick będzie popychał mój fotel. Takbym chciał zobaczyć Dicka i lisa, i kawkę.
Pielęgniarka poprawiła łóżko, strzepnęła poduszki, potem przyrządziła dla Colina filiżankę buljonu i poczęstowała Mary, której ogromnie się przydał po wzruszeniach tej przykrej nocy. Pani Medlock i Marta szczęśliwie się wysunęły, a kiedy wszystko już było w porządku i spokoju, miała pielęgniarka ochotę wysunąć się również jak najprędzej. Była to zdrowa, młoda kobieta i zła była, że jej sen przerwali; ziewała ciągle, patrząc na Mary, która przysunęła sobie była fotel do łóżka i trzymała Colina za rękę.
— Niech panienka idzie się położyć — rzekła. — Jeżeli panicz nie jest zanadto poruszony, to zaraz zaśnie. A potem i ja się tu obok położę!
— Chciałbyś, żebym ci zaśpiewała tę pieśń, której mnie nauczyła Ayah? — szeptem spytała Mary chłopczyka.
Przyciągnął lekko jej rękę ku sobie i zmęczone, błagalne spojrzenie zwrócił na nią.
— Och, dobrze! — odrzekł. — To taka słodka melodja. Zasnę zaraz z pewnością.
— Ja go uśpię — rzekła Mary do ziewającej wciąż pielęgniarki. — Możesz odejść, jeśli chcesz.