«NADESZŁA CHWILA».
Po doktora Cravena posłano naturalnie zaraz rano po napadzie nocnym Colina. Wzywano go zawsze zaraz, ilekroć taki napad miał miejsce; za każdym zaś razem, gdy przyjeżdżał, znajdował bladego, wymizerowanego chłopca, leżącego na łóżku, wstrząsanego łkaniem, nadąsanego i tak zdenerwowanego, że za lada słowem gotów był wybuchnąć nowemi łzami. W rzeczy samej dr. Craven nie znosił tych niemiłych wizyt. Dlatego przybył tym razem do Misselthwaite dopiero po południu.
— Jakże się ma? — spytał pani Medlock podrażniony. — Pękną mu kiedy naczynia krwionośne w takim napadzie. Cała choroba tego chłopaka to histerja i brak panowania nad sobą.
— Więc panu doktorowi powiem — odparła pani Medlock — że pan doktór oczom swoim nie będzie chciał uwierzyć. Otóż ta nieprzyjemna, niepozorna dziewczynka, równie dziwaczna i nieznośna, jak on sam, poprostu czary na niego rzuciła. Jak ona to zrobiła, to trudno zrozumieć. Bóg widzi, że niema nawet na co spojrzeć, nie słychać jej, by się odezwała, a jednak zrobiła to, czegoby nikt z nas zrobić nie śmiał. Dziś w nocy wpadła na niego zupełnie jak dziki kot