„BĘDĘ ŻYŁ ZAWSZE, ZAWSZE, ZAWSZE“.
Tymczasem zniewoleni byli czekać więcej niż tydzień, ponieważ najpierw nastały dni bardzo wietrzne, potem zaś Colin zagrożony był katarem, które to dwie przeszkody, razem wzięte, byłyby go niewątpliwie doprowadziły do pasji, gdyby nie to, że było tyle tajemniczych planów do układania, i gdyby nie Dick, który przychodził codziennie, choćby na parę minut opowiedzieć o wszystkiem, co się działo na wrzosowisku, w lesie, na polankach, żywopłotach i na brzegach strumieni. To, co opowiadał o kunach, łasicach, wydrach, szczurach wodnych, że już nie wspomnę o ptakach, wystarczyłoby do wprowadzenia w zachwyt, tem bardziej, że się słyszało z ust samego czarodzieja zwierząt tyle szczegółów poufnych i że można było wyobrazić sobie, z jaką gorliwością, zapałem i lękiem cały ten pracowity, podziemny światek pracował.
— One takie same, jak my — mówił Dick — tylko, że zwierzęta muszą sobie domy budować co rok. I tyle im to daje pracy, że się ciągle muszą śpieszyć.
Najwięcej jednak pochłaniały ich przygotowania, jakie trzeba było przedsięwziąć, zanim będzie można Colina przewieźć do tajemniczego ogrodu. Nikt nie mógł widzieć fotela na kółkach, Dicka i Mary po przejściu pewnego zakrętu