Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Tajemniczy ogród.djvu/237

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XXIII.

CZARY.


Dr. Craven od dość dawna już czekał, gdy dzieci wróciły do domu. Zaczynał się już zastanawiać, czy nie byłoby rozsądniej wysłać kogo dla zbadania, gdzie się znajdują. Gdy Colina wniesiono zpowrotem do pokoju, biedny doktór począł mu się bacznie przyglądać.
— Nie powinieneś był zostawać tak długo w ogrodzie — powiedział. — Nie trzeba się przemęczać.
— Ani trochę nie czuję się zmęczony — odparł Colin. — Doskonale mi to wyjście zrobiło. Jutro wyjdę znów rano i po obiedzie.
— Nie wiem, czy mogę ci na to pozwolić — rzekł znów dr. Craven. — Lękam się, że będzie to bardzo nierozsądnie.
— Byłoby bardzo nierozsądnie chcieć mnie zatrzymać w domu — powiedział Colin zupełnie poważnie. — Tak, czy owak — pójdę.
Nawet Mary zauważyła, że jedną z głównych właściwości Colina było to, że zupełnie sprawy sobie nie zdawał, jak głupi i nie na miejscu był ten jego ton rozkazujący względem otoczenia. Żył dotąd jakby na wyspie odludnej, a ponieważ na niej panował niepodzielnie, przeto wyrobił sobie własny sposób postępowania — nie mając się zresztą z kim po-