„NIECH SIĘ ŚMIEJĄ“.
Tajemniczy ogród nie był jedynym, w którym pracował Dick. Wokoło domku na wrzosowisku znajdował się kawałek gruntu, otoczony niskim wałem ze zwykłych kamieni polnych. Wczesnym rankiem i po słońca zachodzie, i każdego dnia, gdy dla Mary i Colina bywał niewidoczny — Dick pracował w tym ogródku, sadząc dla swej matki kartofle, kapustę, rzepę, marchew i wszelką włoszczyznę. Dokazywał tam wprost cudów wraz ze swemi „stworzonkami“, a nigdy — zdawało się — nie bywał zmęczony. W czasie kopania lub pielenia pogwizdywał wesoło, albo śpiewał piosnki ludowe, często rozmawiał z Sadzą i Kapitanem, a niekiedy ze swem rodzeństwem, które nauczył pomagać sobie.
— Nigdy nam się tak dobrze nie działo, jak teraz — mówiła pani Sowerby — a to tylko dzięki ogródkowi Dicka. Jemu wszystko lepiej rośnie. Jego kartofle i kapusta są dwa razy większe, niż u innych, a zapach taki mają, aż ślina do ust idzie.
Gdy tylko miała wolną chwilkę, lubiła pójść z nim pogawędzić. Po kolacji bywała jeszcze długa, szara godzina do pracy, i to stanowiło jej wypoczynek. Siadywała wtedy na niskim wale z kamieni, przyglądała się i słuchała opowiada-