chim coraz gęstniał wobec rozrastających się listków po krótkich dniach kwitnienia. Po ceremonji Colin zaczynał swe ćwiczenia w chodzeniu, potem zaś w ciągu dnia przedsiębrał je kilkakrotnie. Co dnia nabierał więcej sił, codzień z większą łatwością mógł chodzić i coraz dalej. I co dnia wzmagała się jego wiara w czary — i nic w tem dziwnego. Próbował jednego ćwiczenia po drugiem, w miarę, jak mu przybywało sił, Dick zaś coraz nowych uczył go rzeczy.
— Wczoraj — mówił pewnego rana po dniu nieobecności — poszedłem do Thwaite za interesem matki i koło oberży «Pod Niebieską Krową» widziałem Boba Hawortha. To najsilniejszy człowiek z naszej okolicy. Jest pierwszym atletą, a skacze wyżej, niż ktokolwiek bądź, i rzucać umie najlepiej młotem. Jednego roku to na różne ćwiczenia sportowe poszedł do Szkocji. Mnie znał, jak jeszcze byłem całkiem mały, a że jest przyjacielski, więc go zapytałem o kilka rzeczy. Nazywają go tu wszyscy atletą, a ja sobie pomyślałem o was, paniczu, i mówię mu: «Co ty robisz, Bob, że masz takie silne i twarde muskuły? Czy robisz jakie specjalne ćwiczenia?» A on mówi: «Ano naturalnie, chłopcze, żem się ćwiczył. Był tu raz w Thwaite taki jeden siłacz, co sztuki pokazywał, i on mnie nauczył, jak wyrabiać sobie ręce, nogi i muskuły w całem ciele». A ja mówię: «Czy delikatny chłopiec mógłby się też wzmocnić?» Na to on się roześmiał i mówi: «Czy to ty niby masz być tym delikatnym chłopcem?» A ja mówię: «Nie, ale znam jednego młodego panicza, który przychodzić zaczyna do zdrowia po długiej chorobie i chciałbym znać twoje sposoby, żeby i jego nauczyć». Nie mówiłem mu nazwiska, a on się też nie pytał. Mówiłem już, że to poczciwy chłopak: wstał, pokazał mi niektóre ćwiczenia, a ja je powtarzałem, ażem się ich napamięć nauczył.
Colin pochłaniał każde słowo.
Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Tajemniczy ogród.djvu/259
Ta strona została uwierzytelniona.