Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Tajemniczy ogród.djvu/260

Ta strona została uwierzytelniona.

— I możesz mi pokazać? — wołał. — Czy byłbyś taki dobry?
— No, ma się rozumieć — odparł Dick, powstając z miejsca. — Ale on mówił, że najpierw trzeba to wolno robić i uważać na siebie, żeby się nie zmęczyć. Trzeba niekiedy wypoczywać i głęboko oddychać, i nie męczyć się.
— Będę ostrożny — rzekł Colin — tylko mi pokaż! Pokaż! Dicku, jesteś «najczarowniejszym» chłopcem na świecie!
Dick stanął na trawniku i wykonał starannie szereg ćwiczeń gimnastycznych. Colin przyglądał mu się z rosnącem zajęciem. Siedząc, mógł wykonywać niektóre ruchy. Potem ostrożnie wykonał kilka, stojąc — Mary ich naśladowała. Sadza, przyglądająca im się ciekawie, była ogromnie podniecona; zleciała ze swej gałęzi i skakała dokoła niestrudzenie, nie mogąc naśladować ruchów dzieci.
Od tej pory ćwiczenia owe, zarówno jak czary, stanowiły obowiązek dnia. Colin i Mary wprawiali się coraz bardziej, i taki im to dawało apetyt, że byliby zgubieni, gdyby nie koszyk, stawiany co dnia przez Dicka za krzewami. Tymczasem piecyk w lesie w połączeniu z poczciwą pamięcią pani Sowerby tak był wystarczający, że pani Medlock, pielęgniarka i dr. Craven w głowę zachodzili ze zdumienia. Można zaiste nie ruszyć śniadania i zdawać się lekceważyć zupełnie obiad, gdy się jest najedzonym aż po uszy pieczonemi jajami i kartoflami, i mlekiem świeżem, i plackami owsianemi, i bułkami, i miodem, i bitą śmietaną.
— Tyle jedzą, co nic — mówiła pielęgniarka. — Umrą z głodu, jeśli im się nie zdoła wytłumaczyć, że muszą przecież przyjmować trochę pokarmu. A jednak niech pani spojrzy, jak wyglądają!
— Spojrzyj! — zawołała z pogardą najwyższą pani Medlock. — Oj! już mnie te bębny na śmierć zamęczyły! Toć to doprawdy para młodych djabłów. Jednego dnia suk-