Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Tajemniczy ogród.djvu/284

Ta strona została uwierzytelniona.

kierować nią ku jej dobru. W miarę, jak jej myśl poczęła się zaprzątać gilami i domkami pełnemi dzieci, i starymi ogrodnikami o pomarszczonych twarzach, i prostemi dziewczynami wiejskiemi, i wiosną, i tajemniczemi ogrodami, ożywiającemi się z dnia na dzień, a również i chłopcem z wrzosowiska, i jego «stworzonkami», nie było jej w głowie miejsca na myśli nieprzyjemne, któreby oddziaływały ujemnie na jej wątrobę i trawienie, i powodowały żółtość cery i zmęczenie.
Dopóki Colin zamykał się w swoim pokoju i myślał tylko o swoich lękach, chorobie i nienawiści do tych, którzy na niego patrzyli, dopóki godzinami całemi rozmyślał o garbach i wczesnej śmierci, dopóty był histerycznym, napoły zidjociałym, małym hipochondrykiem, któremu nieznane były promienie słoneczne i wiosna, i który nie wiedział, że może być zdrów i że może chodzić, o ile tego popróbuje. Ale gdy nowe, dobre i piękne myśli i wrażenia poczęły brać górę nad dawnemi, okropnemi, życie nowe poczęło w niego wstępować, krew zaczęła zdrowo krążyć w żyłach, a siły i moc napływały weń całą falą. Jego doświadczenie naukowe było bardzo proste i praktyczne, i nie było w niem nic nadziemskiego. Wiele dziwniejsze rzeczy dziać się mogą z kimś, kto wczas umie się spostrzec, gdy go złe myśli nachodzą, i zdoła je oddalić, i dobremi zastąpi, które mu otuchę i moc dadzą. Dwóch rzeczy naraz robić nie można.

«Gdzie róże, chłopcze, posiejesz,
Nie mogą zakwitnąć osty».


Podczas gdy tajemniczy ogród powracał do życia, a z nim dwoje dzieci, był człowiek pewien, wędrujący po świecie, daleko, po cudzych miejscowościach, wśród fiordów norweskich i po górach i dolinach Szwajcarji, a był to człowiek, który od dziesięciu lat poddawał się czarnym, rozpaczliwym myślom. Nie był on odporny i nie próbował nigdy za-