Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/139

Ta strona została przepisana.

Spojrzał na przepływające ponad skałami obłoki. Złowieszcze miały barwy. Spojrzał w dal na wąwóz i drogę. Zapadała w coraz głębszy mrok... Wtém, któś go zawołał po imieniu.
Jeździec spuszczał się stromą drogą ku koczującym w kotlinie. Po czerstwości młodocianéj cery i otwartéj fizyognomii, miser Oakhurst poznał od razu mieszkańca Sandy Bar, Toma Simson, znanego ogólnie pod nazwą „niewiniątka“. Oakhurst spotkał go był przed kilku miesiącami za zielonym stołem, ograł z całego mienia, a po skończonéj grze wziął na stronę mówiąc: „jesteś poczciwym z kośćmi chłopakiem, ale nie masz pojęcia o kartach, nie kuś drugi raz szczęścia, bo ci nie dopisze“. Przy tych słowach wsunął mu w rękę wygrane dopiéro co pieniądze i, nie słuchając protestacyi i podziękowań, wypchnął łagodnie za drzwi, ani myśląc o tém, że zjednał sobie wiernego przyjaciela.
To téż i teraz w zdziwieniu i powitaniach chłopaka przebijała się serdeczna radość. Jechał próbować, jak mówił „szczęścia“ do Poker Flat. „Sam?" — „Nie, nie zupełnie sam“. Zaśmiał się. Była z nim Piney Woods. Miser Oakhurst wszak przypomina sobie Piney Woods? Posługiwała gościom w sali wstrzemięźliwości, kochali się oddawna z Tomem, ale stary Woods robił trudności, więc ją Tom wykradł i miał zamiar poślubić w Poker Flat. Szczęśliwy istotnie traf przewodniczył im w podróży, gdyż tu właśnie zamierzali spocząć chwilę i najniespodzianiéj znaleźli się w tak miłém towarzystwie.
Tom Simson wygłosił wszystko to jednym tchem. Z poza drzew wyłoniła się rumiana twarz przystojnego, piętnastoletniego dziewczęcia.
Miser Oakhurst nie należał do pessymistów, wiedział jednak, że obecne popasywanie na drodze nie zapowiada nic dobrego. Kopnął nogą wuja Bill'a, któremu się zbierało na żart niewczesny, i starał się odwieść nowoprzybyłych od zamierzonego w kotlinie wypoczynku, przedstawiając im brak zapasów podróżnych. Niestety! Simson miał muła obładowanego żywnością i dostrzegł nieopodal rozwaloną lepiankę.
— Piney z mistres Oakhurst — rzekł, wskazując uprzejmie „Księżniczkę“ — zajmą lepiankę, a my z panem damy sobie rady.
Na nazwanie „Księżniczki“ mistres Oakhurst, Bill gotów był wybuchnąć głośnym śmiechem. Powstrzymało go powtórne kopnięcie nogą szulera. Odszedł krzywiąc się, wzruszając ramionami i z cicha klnąc, ile się dało. Towarzystwo tymczasem rozsiadło się dokoła ogniska. Powietrze ochłodło, bure chmury pokryły niebo, wieczór się spuszczał i o dalszéj podróży na dzień ten nie mogło być mowy. Piney szczebiotała wesoło, „Księżniczka“ słuchała szcze-