Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/172

Ta strona została przepisana.

Kery przysłuchiwała się uważnie dobiegającym z korytarza głosom. Naraz drzwi się otwarły i służący zaanonsował:
— Mistres Thetherick i sir Robinson.


Właśnie pociąg popołudniowy przebiegł przez Genuę, gdy miser Prince wracał do hotelu znudzony i znużony. Na usposobienie jego i smak wytworny ujemnie działały uliczki przedmieścia, nędzne domki, nędzniejsze jeszcze okoliczne wioski, którym miał czas się przypatrzyć. Zniechęcony wszystkiém, co widział i słyszał, wolał uniknąć rozmowy z właścicielem gospody, lecz ten dostrzegłszy go zdala, zaszedł mu drogę z oznajmieniem, że dama jakaś czeka go w salonie.
Miser Prince wbiegł na schody. Zaledwie drzwi uchylił, na jego spotkanie rzuciła się mistres Starbottle.
Ostatnie lata zmieniły ją do niepoznania. Pełne jéj niegdyś ramiona i piersi zapadły, z rąk wychudzonych zsuwały się złote bransolety, gorączkowe rumieńce barwiły wychudłe policzki, oczy tylko rozbłysłe i zapadłe zachowały dawną piękność, a usta otwarte, w krótkim oddechu, odsłaniały białe zęby i miały chwilami dawny, pełen wdzięku uśmiech. Włosy płowe z połyskiem jedwabiu, miękkie i puszyste, ocieniały zapadłe skronie, na których się rysowały delikatne, sine żyłki. Nerwowym ruchem pochwyciła obie ręce wchodzącego.
— Klaro! — rzekł Dżak z wyrzutem.
— Och! daruj mi, Dżak — odrzekła, usuwając się osłabiona na fotel, lecz rąk jego nie puszczając — daruj mi! nie mogłam dłużéj wytrzymać! Nie przeżyłabym téj nocy w niepewności... Daruj mi drogi! i bądź cierpliwy... wszak niedługo cię już męczyć będę... Pozwól, niech tu zostanę. Nie będę się napierać widziéć ją, ale lepiéj mi będzie bliżéj niéj. Doprawdy już się czuję silniejszą. Więc ją widziałeś? kiedy? dziś? Mów! jak wygląda? co myśli? Mów bez ogródek... urosła? piękna? czyś ją poznał? czy... czy wróci do mnie?... może już tu była? nadejdzie lada chwila... Nie odpowiadasz, Dżak?
Ciemne i bystre oczy mężczyzny tonęły w jéj gorączkowym wzroku z wyrazem nieograniczonéj, jéj jednéj tylko znanéj czułości.
— Klaro — począł łagodnie i błagająco — uspokój się, Klaro! — drżysz cała, zmęczonaś podróżą i temi wrażeniami... Tak, widziałem Kery; urosła, piękna. Niech ci to nateraz wystarcza.