Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/181

Ta strona została przepisana.

stary z dumą i rozrzewnieniem „dwa razy ojca powalił o ziemię“. O córce wszelako mawiał najchętniéj, rozwodził się najszerzéj, przez wzgląd może na swych słuchaczy, których przedmiot ten zdawał się bardziéj zajmować. Szczegółowo tedy opisywał jéj wdzięki i talenty, pokazał wreszcie fotografię. Była to istotnie bardzo ładna panna. O samém zaś z nią spotkaniu opowiadał szczególne rzeczy, które dosłownie postaram się powtórzyć czytelnikom.
— Wiecie chłopcy — mówił — żem utrzymywał zawsze, że człowiek powinien odgadnąć instynktem krew krwi swojéj i kość kości. Dziesięć lat upłynęło, odkąd widziałem Melindę. Miała wówczas lat siedm i była ot taka mała. Otóż przybywszy do New-Yorku, cóż miałem począć? Miałemże jak pierwszy lepszy pójść do domu i zapytać o żonę i córkę? Oho! nie takim głupi! Przebieram się tedy za wędrownego kramarza i dzwonię. Służącéj mówię, że chcę pokazać paniom nowe towary, aż tu z góry ktoś woła: „nic nie potrzeba“, a ja z dołu: „mam prześliczne koronki“.
— A nie pójdziesz-że precz, nędzniku, włóczęgo tam jakiś!
— Odrazu poznałem głos i styl méj żony... na to nie trzeba było instynktu. „Ale może panienka... co kupi — nalegam. — „Czyś nie słyszał, co mówiłam dopiéro...“ — woła baba drzwi zatrzasnąwszy. Od dziesięciu lat nie widziałem jéj, mówię wam, i poznałem odrazu... Naturalnie, żem odszedł.
Mówił to stojąc przy stole w handlu win. Zwrócił się do słuchaczy i powiódł po nich okiem. Ci nawet, którzy słuchali zrazu z pewném niedowierzaniem lub roztargnieniem, przybrali miny i postawy zaciekawionych.
— Tak tedy — ciągnął z zadowoleniem stary — włócząc się koło domu przez dni parę, dowiedziałem się, że Melinda gotuje się obchodzić w następnym tygodniu swe urodziny. Aniście chłopcy, mówię wam, słyszeli o podobném przyjęciu. Dom cały zamienił się w ogród, gorzał od światła; końca nie było lokajom, półmiskom, przysmakom...
— Wuju Joe (Dżoe)!
— Co?
— A skądże baby miały na to wszystko pieniądze? Toć przecie kosztuje.
Plunkett spojrzał ostro na przerywającego zbyt praktyczném pytaniem cudowną jego opowieść.
— Wszak mówiłem nieraz — odrzekł powoli — że gdy wracać będę do domu, wyślę wpierw czek na dziesięć tysięcy dolarów. Nieraz to mówiłem, wszak prawda? A teraz mówię, że byłem w domu, co, możem nie był? Kto zaprzeczy?
Czy to, że argument był przekonywający, czy że ciekawość