Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/185

Ta strona została przepisana.

— Poznałem człowieka — począł obojętnie Abner — który utrzymuje, żeś nie był w domu, żeś przez całe te trzy lata nie wydalał się z Sonora. Człowiek ten utrzymuje, że od 1849 roku nie widziałeś żony i córki, utrzymuje, że od pół roku drwisz z nas sobie.
Ciężkie po słowach tych zapanowało milczenie, a po chwili:
— Człowiek ten kłamie — ozwał się głos, ale nie „starego“, tylko Henryka York’a, który powstał z miejsca i strząsając popiół z fajki na odzież opadłą, wzniósł pomiędzy „starym“ a napastnikami, silną wyniosłą postać.
— Człowiek ów nieobecny — spokojnie odrzekł Abner, dostając z kieszeni rewolwer — lecz ja odpowiadam za niego.
Wszyscy się rzucili pomiędzy tych dwóch najspokojniejszych może w téj chwili, w całém zebraniu. Prawnik wdał się pośpiesznie ze szczęśliwie obmyślaną kombinacyą.
— Zachodzi zapewne jakaś omyłka. York ma może dowody, że „stary“ był w domu?
— Mam.
— Jakie dowody?
York zwrócił na pytającego swoje jasne, piękne oczy i z lekkiém drżeniem głosu, które zdradziło to pierwsze, jedyne kłamstwo, na jakie się zdobył, odrzekł:
— Sam go tam widziałem.
Odpowiedź była ze wszech miar zadawalniającą. Wszystkim wiadomém było, że jednocześnie z Plunkettem i York wyjeżdżał z Monte-Flat. Obrót, jaki wzięła ta sprawa, odwrócił uwagę od „starego“, który blady i wystraszony wpatrywał się w niespodziewanego swego zbawcę. Gdy zwrócił potém wzrok na swych napastników, najbliżéj stojący cofnęli się, gdy postąpił naprzód, lekarz zrobił giest wymowny a „stary“ z wzrokiem wlepionym w kamienną posadzkę i z bladym uśmiechem bełkotał:
— Tak, zapewne! Widział mnie! Kto może utrzymywać, że nie widział? Byłem w domu i dosyć! Byłem! Kto może utrzymywać, żem nie był, że kłamię, że bredzę? prawda to święta, naga... Widzicie mię, jak tu stoję, ot znów... znów przybywa!... Ratujcie!
I runął z przerażającym krzykiem na ziemię.
Gdy odzyskał przytomność, nie był już w sali hotelu, lecz w szałasie York’a. Skry sypiące się od ognia oświecały w pełni fotografię starannie oprawną w ramki z kory i zawieszoną nad posłaniem, na którém leżał. Fotografia ta przedstawiała młodą dziewczynę i był to pierwszy przedmiot, który wpadł w oczy przychodzącego do przytomności starca. Zarumienił się, drgnął, powiódł