Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/186

Ta strona została przepisana.

szybko wzrokiem dokoła. Spotkał się z jasném, pytającém, chłodném okiem York’a, więc spuścił wzrok w ziemię.
— Powiedz mi stary — począł York łagodnie, lecz chłodno i rozważnie — powiedz mi prawdę, czy i to jest kłamstwem?
Wskazywał na fotografię.
Starzec przymknął oczy, nie odpowiadał. Przed paru godzinami pytanie podobne byłoby dla fantazyi jego tém, czém dla rumaka ukłócie ostrogi, ale teraz... teraz... było w tém coś, co go uspokajało. Więc prawdą to było, że York chcąc go podtrzymać, dopiéro w hotelu skłamał. Więc prawdą było, że nie był w domu... Zmysłów nie stracił jeszcze? Tak mu się coś było w głowie pomieszało... ale to już przeszło, przeszło zupełnie.. Zachichotał... z cicha zrazu... Po chwili wybuchł głośnym, pełnym zadowolenia śmiechem. York cofnął dłoń, którą stary ujął.
— Ha! ha! — śmiał się ten ostatni — wyborna facecya! nic się podobnego nigdy nie przytrafiło! mają za swoje! Utrzymuję, utrzymywałem zawsze, że im kiedyś spłatam figla, figla co się zowie. A co? Udało mi się! Udało! Widziałeś, jak wyglądał Abner Dean, mówiąc o tym niby kimś, niby tym, co to w Sonora... ha! ha! ha!
I zacierając ręce z radości, wywrócił się na posłaniu, śmiejąc się na głos... ale... czyż zupełnie szczerze?
— Jest-że to jéj fotografia? — spytał znów z cicha lecz dobitnie bardzo York.
— Jéj? nie! aktorki z San-Francisko. Kupiłem to u wędrownego kramarza. Ha! ha! ha! i to połknęli i ani się zakrztusili, ani domyślili prawdy. Otożem z nich zakpił, wziął ich na kawał, co?
— A i mnie także — odrzekł York, patrząc poważnie w oczy staremu.
— I ciebie — przerwał szybko — i ciebie, aleś wybrnął z tego jak śnieg biały i teraz możemy sobie z nich drwić do woli! A! jakżeś téż wybornie utrzymywał, żeś mię widział w New-Yorku! Niech mię dyabli porwą, jeśli sam...
— Jeśli co — nalegał łagodnie młody człowiek, gdyż stary zbladł nagle, błędnym zatoczył okiem, zaciął się.
— Och?
— Mówiłeś dopiéro, że gdym utrzymywał, że cię spotkałem w New-Yorku, sam...
— Otóż nie prawda! — oburzył się stary — nic podobnego nie mówiłem, nic podobnego nie było, chcesz wmówić we mnie, narzucić mi...