Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/189

Ta strona została przepisana.

szych mieszkańców goszczący obecnie w New-Yorku, sir Henryk York, w przeciągu jednego tygodnia, wydobył skromną sumkę pięćdziesięciu tysięcy dolarów“.
Inne dzienniki przemówiły poetyczniéj. Ktoś telegrafował do Sakramento do „Wszech-Światu“: „Chmury opadły“.
Gdzieś znów czytałem: „Cieszmy się, cieszmy! nadeszły ciepłe deszcze, deszcze perliste nadeszły, rozlały się po wzgórzach, wraz ze wzgórzami spłynęły w doliny, cieszmy się, cieszmy!“
Był jednak ktoś, na kim deszcze nie wywarły krzepiącego wrażenia, a tym kimś był stary Plunkett. W tajemniczy sposób odłożył zużytkowanie swego wynalazku do przyszłego roku. Tymczasem dnie całe spędzał w winiarni, rozprawiając coraz szerzéj, przed roztargnionemi słuchaczami o domu swym i rodzinie.
Nikt mu nie zaprzeczał. Mówiono tylko, że nieznajoma jakaś osoba, czy osoby, złożyły w ręce gospodarza winiarni pewną sumę, na opędzanie potrzeb starca, którego manię wszyscy szanowali. Każdy téż przyjął uprzejmie zaproszenie jego na „familijny obiadek, którym chciał gości uraczyć na Boże Narodzenie“. Zaproszenia tego nie szczędził nikomu, z kim parę słów w winiarni zamienił. Jakież było zdziwienie, gdy wpadł raz z otwartym listem w ręku i przeczytał, co następuje:
„Bądź gotów na przyjęcie rodziny swéj w nowym szałasie, w dniu Bożego Narodzenia. Zaproś przyjaciół.

Henryk York“.

Zdumienie było ogólne! List przechodził z rąk do rąk. Starzec wpół-uszczęśliwiony, wpół-przerażony wodził okiem po obecnych. Pierwszy, lekarz przerwał milczenie i rzekł znacząco lecz z cicha:
— To farsa jakaś! gotów wierzyć, wszyscy oni tacy.
A potém stanowczo zwracając się do głównego aktora téj komedyi:
— No, stary. To farsa, oszustwo! Sam najlepiéj wiesz, że to są żarty! Spójrz mi w oczy i powiedz, że wiesz o tém.
Stary wytrzeszczył oczy i znów je spuścił, mówiąc z cicha, z nikłym uśmiechem:
— Za wielu was na mnie jednego, starego, zawielu. Doktor sam wié najlepiéj, co mówi... Koniec téj facecyi.
Rzekłszy to, kiwając głową, drżąc na całém ciele usiadł i popadł w milczenie, lecz nazajutrz zapomniał o tém, co zaszło, znów w najlepsze rozprawiał o swych projektach.
Tak mijały dnie, tygodnie mijały. Dzień Bożego Narodzenia wszedł nad Monte-Flat ciepły, słoneczny, wiosenny. W sali hotelu