Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/199

Ta strona została przepisana.

nie wiem. Pełen był przesądów. Zawsze nosił przy sobie jakiś mały posążek, bóstwo, które czcił i beształ naprzemian, pieścił i karcił. Zbyt sprytny, by kłamać lub kraść, zachowywał pozory posłuszeństwa i karności.
Sądzę téż, że wrażliwym być musiał, chociaż trudno było dojrzéć na nim śladów wrażeń jakichkolwiek. Tém nie mniéj pewien jestem, że zdolnym był przywiązać się do tych, którzy się z nim obchodzili łaskawie. Jakim-by mógł zostać pod kierownictwem racyonalnego pedagoga, nie wiem — wiem tylko, że służąc zapracowanemu, zgryźliwemu dziennikarzowi, okazywał wdzięczność za rzadkie i skąpe dowody banalnéj zresztą dobroci. Cierpliwym i wiernym był sługą, uprzejmym zawsze i poważnym względem mnie. Raz tylko...
Zwykle odchodząc wieczorem z redakcyi zabierałem go z sobą do domu, by nadesłać opóźnioną lub dodatkową pracę do druku.
Pewnego wieczoru zajęty pracą, nie zważałem ani na godzinę spóźnioną, ani na obecność Wan-Lee, siedzącego na stołku przy drzwiach. Wtém usłyszałem szmer cichy, żałosny, wiążący się w niezrozumiałe dla mnie dźwięki chińskie. Nie rad z przerwania pracy, zwróciłem się ku drzwiom.
— Co mówisz?
— Mówię Chy-Lee.
— Co? — powtórzyłem z niecierpliwością.
— Tak sobie.
— Tak...
— Tak sobie.
— Tak...
— To i dobrze. Chy-Lee.
Rozumiałem go teraz doskonale i domyślałem się, że „Chy-Lee“ znaczy „dobranoc“, które senny chłopak chętnie-by mi oddał. Chęć zrobienia na przekorę, któréj ulegam czasami, skłoniła mnie puścić te słowa mimo uszu. Zamruczałem więc tylko, że go nie rozumiem, i pisałem daléj. Po chwili posłyszałem stąpanie po za sobą. Obejrzałem się, Wan-Lee był przy drzwiach.
— Czy pan nie wie „Chy-Lee“.
— Nie — odrzekłem surowo.
— Pan wie tyle głupstw, a tego nie wie — ot i co!...
I rzuciwszy na mnie przy zuchwałych tych słowach błyskawiczne spojrzenie, wybiegł. Nazajutrz jednak uprzejmym był, cierpliwym i usłużnym jak zwykle, to téż nie czyniłem mu wymówek. Jako zadość-uczynienie, poczyścił wszystkie moje buty — co nie wchodziło bynajmniéj w zakres obowiązków jego służby — włącznie