Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/208

Ta strona została przepisana.
XV.
MĘŻOWIE PANI SKAGGS.

Pierwsze słońca promienie zaledwie zaświeciły nad doliną, lecz na wschodniéj stronie wierzchołki gór złociły się już od godziny. Dla osób przybyłych dyliżansem z Placerville, dzień zaczął się nominalnie od dwóch godzin. Pomimo to, chłodna, bezrośna noc kalifornijska, zalegała w najlepsze kanony i zręby zagłębień górskich; nawet na gościńcu ostre powietrze przypominało podróżnym potrzebę ogrzania się. To téż zaspany, poziewający patron gospody wczas zajął miejsce za kantorkiem z butelkami i kieliszkami.
Wypadałoby zatém powiedziéć, że się w Angel w gospodzie, najwcześniéj zbudziło życie, gdyby w obrzeżających gościniec sykomorach, świegot ptactwa nie był uprzedził szczęku szkła w izbie gospody. U sufitu lampa skwiercząc, dymiąc, migocąc, dogorywała, wyczerpana całonocném trwaniem, a tuż pod nią, na kulawym fotelu, siedzący hulaka, słaniał się, bełkocąc niewyraźnie, bez związku słowa, a lampa i bibosz tak dalece w chwili téj licowali ze sobą, że skoro tylko dzienne brzaski obiły się o szyby okien, patron gospody, współczuciem, czy téż instynktem przyzwoitości wiedziony, pośpieszył oczyścić izbę i z lampy i z pijaka.
Tymczasem słońce wzbijało się w górę. Przeskoczywszy przez grzbiet gór, sypnęło na Angel rozżarzonych promieni krocie, szybko podnosząc temperaturę do dwudziestu stopni Réaumura, rozpalając piasek i wdzierając się pomiędzy jodły, najeżonym pancerzem pokrywające gór biodra. Pasażerowie, siedzący w górnéj części dy-