Pierwsze słońca promienie zaledwie zaświeciły nad doliną, lecz na wschodniéj stronie wierzchołki gór złociły się już od godziny. Dla osób przybyłych dyliżansem z Placerville, dzień zaczął się nominalnie od dwóch godzin. Pomimo to, chłodna, bezrośna noc kalifornijska, zalegała w najlepsze kanony i zręby zagłębień górskich; nawet na gościńcu ostre powietrze przypominało podróżnym potrzebę ogrzania się. To téż zaspany, poziewający patron gospody wczas zajął miejsce za kantorkiem z butelkami i kieliszkami.
Wypadałoby zatém powiedziéć, że się w Angel w gospodzie, najwcześniéj zbudziło życie, gdyby w obrzeżających gościniec sykomorach, świegot ptactwa nie był uprzedził szczęku szkła w izbie gospody. U sufitu lampa skwiercząc, dymiąc, migocąc, dogorywała, wyczerpana całonocném trwaniem, a tuż pod nią, na kulawym fotelu, siedzący hulaka, słaniał się, bełkocąc niewyraźnie, bez związku słowa, a lampa i bibosz tak dalece w chwili téj licowali ze sobą, że skoro tylko dzienne brzaski obiły się o szyby okien, patron gospody, współczuciem, czy téż instynktem przyzwoitości wiedziony, pośpieszył oczyścić izbę i z lampy i z pijaka.
Tymczasem słońce wzbijało się w górę. Przeskoczywszy przez grzbiet gór, sypnęło na Angel rozżarzonych promieni krocie, szybko podnosząc temperaturę do dwudziestu stopni Réaumura, rozpalając piasek i wdzierając się pomiędzy jodły, najeżonym pancerzem pokrywające gór biodra. Pasażerowie, siedzący w górnéj części dy-
Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/208
Ta strona została przepisana.
XV.
MĘŻOWIE PANI SKAGGS.