Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/220

Ta strona została przepisana.

Nieznajomy jął się badawczo wpatrywać w niego. Tom zmieszany powtórzył pytanie:
— A czy nie macie tam czasem czego dla mnie?
Bill zbliżył się do niego, ujął go za ramiona, okręcił z udaną powagą, rozpromieniony w rzeczy saméj, z trudnością powstrzymując cisnący mu się na usta uśmiech.
— Ech — rzekł pomału — jeśli sto tysięcy dolarów gotówką na stół, a pół miliona w perspektywie jest czémś, ano, to może i mam tam coś dla ciebie, kapitanie!


Do charakterystyki Angelu zaliczyć trzeba, że mniéj się dziwiono tajemniczemu zniknięciu Johnsona i zapisowi uczynionemu na rzecz chłopca, niż temu, że miał stary coś do przekazania w testamencie. Odkrycie pokładów cynobru odwróciło ogólną uwagę od szczegółów. Napływali osadnicy, ludność wzrastała, wzgórza dokoła siedziby Johnsona wydzierżawiono, budowano lepianki i domy, handel ożywił się, słowem, że użyję stylu miejscowych dzienników „nowa powstała era“. Przegląd tygodniowy (Weekly Record), dodawał, że w ostatni czwartek pięć tysięcy dolarów zarobiła gospoda „Mansion House“.
Los Johnsona nie przedstawiał żadnéj wątpliwości. Pasażerowie w dyliżansie z Wingdam widzieli na głazie, zawalającym łożysko potoku, leżącego bez życia człowieka. Finn zaś, z Robinson Ferry, spostrzegłszy coś szamocącego się w wodzie, i biorąc owo coś za kudłacza, trzy razy doń strzelał z rewolweru. Nikomu na myśl nie przyszło, żeby strzały Finna były nie celne; zresztą Johnson posiadał przecie — z rąk napastujących go ludzi wyrwany pistolet; czemuż się nie bronił?
Wszystko to uspokajało niezbyt drażliwe sumienie mieszkańców Angelu. Przyznać téż im trzeba, że los Toma nie obudził ani zazdrości, ani niechęci. Większość była zdania, że się Tom wysługiwał pijakowi, czego mu zresztą nie poczytywano bynajmniéj za złe, owszem okoliczność ta podnosiła go w oczach ogółu.
— Sprytny! — zauważył patron gospody — Yuba Bill poznał się na nim!
Teraz Yuba Bill zajął się chłopcem ze szczególną pieczołowitością. Uregulował sprawę wspólnictwa i dziedzictwa, a wyprawując malca w świat, po naukę i towarzyską ogładę, sam odwiózł do San-Francisko i odprowadził na pokład parowca.
Tu odwiódł go na bok.
— Słuchaj — mówił surowo — gdy zapotrzebujesz pieniędzy,