Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/229

Ta strona została przepisana.

blicą może... W każdym razie żona moja była żoną pół tuzina mężów.
— Jakto?
Oryginalna ta charakterystyka małżeńskiego pożycia nie wywołała uśmiechu na zachmurzoną twarz Islingtona. Bill złagodniał i przysuwając się, tak daléj rzecz prowadził:
— Jechaliśmy z Watson. Noc chłodna była... Ktoś mówi do mnie: zatrzymaj się, Yuba Bill, kłótnia w dyliżansie. Zatrzymuję konie, złażę z kozła, otwieram potyerę. Krzyk, wrzawa, pijak jakiś turbuje swą żonę. Wdaję się w to, biorę ze sobą kobietę na kozioł... Jazda. Blada była, Tomy, blada i biała, z gatunku tych kobiet, co się nie rumienią i nie płaczą nigdy. Inna na jéj miejscu we łzach-by tonęła... Nieraz mi to potém przychodziło na myśl. Wzrostu była słusznego, na plecy spadał jéj snop włosów koloru... szerści jeleniéj. Oczy czarne paliły o milę, a ręce i nogi, ot... takie malusie. Pyszna, co się zowie, pyszna bestyjka!
Zatrzymał się, własnym zmieszany entuzyazmem, a po chwili dodał obojętnie:
— Wiesz, Tomy, jechała do Morphy.
— Tak...
— Widywaliśmy się odtąd i kiedy sama jechała, zajmowała zwykle miejsce obok mnie, na koźle. Męża miała opilca, brutala. Nie widywałem go wcale, był podówczas we Frisko. Ale, Tomy, między nami nie było nic, nic nierzetelnego nie było.
— Przyszło jednak do tego — ciągnął — że musiałem sobie powiedziéć: Yuba Bill, zmykaj, pókiś cały. Zmieniłem trakt. Czy znałeś Jacksona Filltree?
— Nie, nie znałem.
— Słyszałeś o nim?
— Nic a nic — odrzekł, przerwą w opowiadaniu zniecierpliwiony Islington, na co wszakże Bill uwagi nie zwracał.
— Historya, powiadam ci, historya! Był ekspresem z White do Summit i gdy raz przejeżdżać musiał przez North Fork, mówi do mnie:
— Fatalna przeprawa! Coś mnie tknęło, że tam kark skręcę.
— Odpowiadam na to: Zmień trakt. A on znowu:
— Nie mogę.
Po niejakim czasie spotykamy się...
— Jeszcze mnie North Fork nie pochłonął, mówi.
Innym razem w Sakramento:
— Zmieniłem, jak widzisz, trakt — powiada — a z tém wszystkiém pewien jestem, że mnie North Fork pochłonie...
— Cóż powiesz? Nie upłynęło dwa tygodnie i znaleziono jego