Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/241

Ta strona została przepisana.

przysunąwszy krzesło, oparł się o poduszki. Izba ze sprzętami zaczęła mu majaczyć w oczach. Zakręciła się raz i drugi, znikła — sen go zmorzył.
Tymczasem u drzwi Dick Bullen spotkał się z towarzyszaami.
— Czyś gotów? — spytał go Staples.
— Która godzina?
Dick odpowiedział:
— Północ minęła. Byle się udało! kawał drogi! a droga...
— To już moja rzecz. Jest klacz?
— U c annonu. Trzymają bestyę Bill i Jack.
Dick zwrócił się i wszedł nazad do izby. Przy dogorywających węglach dostrzegł drzwi do alkierza otwarte. Zbliżył się ostrożnie. W głębi i cieniu alkierza „stary“ wywrócony na krześle, ze zwisającą nogą i ramieniem, chrapał. Po-za nim, na wązkiém łóżeczku Johnny leżał spowity w kołdry, widać tylko było jego czoło i pierścienie włosów zwilżone od transpiracyi. Dick Bullen posunął się naprzód, obejrzał przez ramię. W izbie cicho było i pusto. Nagłym ruchem porwał się obu rękami za końce sumiastych wąsów i nachylił nad spiącém dzieckiem. Jakaś głownia stoczyła się po kominie i żywszém wybuchła płomieniem... Dick cofnął się wystraszony, zawstydzony...
Tamci czekali go na dworze. W cieniu słychać było szamotanie się jakieś. Jack i Bill trzymali migdałowéj maści konia.
Klacz to była na oko niepowabna. Ani pysk jéj, ani sterczące łopatki, ani kark łękowaty pod amerykańskiém siodłem, ani cienkie, wyprężone nogi nie odpowiadały wymaganiom piękna. Maść migdałowa, niepewne a złośliwe oko, obwisłe i niecierpliwie wędzidło gryzące wargi, zapowiadały same narowy.
— Usuńcie się — zawołał Staples — prędzéj, nogę w strzemię, trzymaj mocno w ręku! masz ją!
Zadrżała, pyrchnęła, stanęła dęba, rzuciła się w bok, w górę wyrzuciła kopyta. Ludzie odstąpili. Jeszcze parę szalonych skoków, szamotanie się i mocowanie, błysk ostróg, świst powietrze przerzynającéj szpicruty i w cieniu gdzieś głos Dick’a.
All right.
— Trzymaj się górnéj drogi. Czekać cię będziemy z powrotem o piątéj. Hola, hop! Daléj! All right.
Dick odjechał.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Pierwsza już była, a on zaledwie doścignął do Rattlesnake Hill. Jowita przez cały czas popisywała się swemi narowami. Potknęła się trzy razy, dwa razy stanęła jak wryta, poczém jak szalona rzuciła się w bok. Dwa razy dała dęba, dwa razy wyrzuciła tylnemi