Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/254

Ta strona została przepisana.

pod kopertą znajdowały się własne, napowrót mu zwrócone listy Cyrusa. Słuszna i zasłużona zapłata za niedarowane szaleństwo! Szaleńcy bowiem tylko pisywać mogą do kobiet i to do takich jeszcze, które pozwalają sobie nie odpisywać!
Czy się Hawkins domyślił, że niepowodzenie jego znaném było w osadzie, czy z innéj przyczyny, dość, że dostał dreszczów, gorączki i zmuszonym był zażyć podwójną dozę lekarstwa. Po tygodniu, wzmocniony podniecającemi środkami, których nie zaniedbywał zażywać, znów zatemperował pióro i znów zaczął pisywać copocztę. Na listach tylko zauważono zmianę adresu.
Rozpowszechnione jest przekonanie, że szczęście trzymać się zwykło szaleńców i głupców. Gdy Hawkins natrafił na żyłę złota, nie zdziwiło to nikogo, przepowiadano mu tylko, że szczęście zmarnuje, jak to zwykli czynić szaleńcy i głupcy, którym ono w łapę lezie. Tymczasem Hawkins wyeksploatował bardzo przyzwoicie swoje dobro, dostał coś około ośmiu tysięcy dolarów i na tém poprzestał. Co pocznie z pieniędzmi? — pytano siebie. Co pocznie? Oburzenie nie znało granic, gdy się dowiedziano, że wysłał je pod tém samém co i listy adresem. Uspokojono się dopiéro, gdy jak uprzednio listy, tak teraz pieniądze zwrócone mu zostały.
— Istotnie — zauważył jeden z osadników — nie osobliwą byłoby dla elegantki spekulacyą wydać na podróżną toaletę z tysiąc dolarów, aby za pozostałe, odgrywać tu rolę wiedźmy.
Odtąd w osadzie całéj, nieznany przedmiot miłosnych zapałów Hawkins’a ochrzczony został mianem „wiedźmy.“
Że „szaleniec“ graczem był, nie dziwiło to nikogo, zdziwiło jednak niemało wszystkich, gdy grając z Johnem Hamlin’em, bank zerwał i nie przegrał nazajutrz wygranych dwudziestu tysięcy dolarów. Parę dni upłynęło, a nie wiedziano jeszcze, co począł z pieniędzmi.
— Gotów i to odesłać téj czarownicy — mówiono i zamyślano stanowczo o ustanowieniu nad nim i mieniem jego opieki, gdyż mógłby szaleństwem swém całą skompromitować osadę.
Byli jednak tacy, którzy utrzymywali, że i te jak i poprzednie pieniądze złożone zostały w banku. Zaostrzało to tém więcéj ciekawość ogólną.
Pewnego poranku czterech współtowarzyszy zaszło od niechcenia niby do Hawkins’a. Po przywitaniu i zamianie zwykłych o pogodzie uwag, Tom Wingate oględnie rzecz zagaił:
— Szczęście — rzekł — nie dopisało onegdaj Hamlin’owi. Skarży się, że mu nie dajesz rewanżu. Odpowiedziałem mu, żeś nie taki głupi! Wszak prawda, żem tak, a nie inaczéj odpowiedział — skończył odwracając się do jednego z towarzyszy.