Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/269

Ta strona została przepisana.
XIX.
POSZUKUJĄCY MIEJSCA.

Spytał mnie, czy czytuję dziennik „Remus“. Odpowiedziałem mu przecząco i zanim zdołałem wyznać, że nie wiem nawet, gdzie wychodzi, oświadczył zdumienie, że pisma tego nie znajduje w hotelu, w którym obiadowaliśmy, a pisze o tém do redakcyi.
Nie wspominałby zresztą o tém, gdyby nie należał — o! w bardzo skromnéj mierze — do korporacyi, któréj byłem przedstawicielem. Pisywał w wyż wzmiankowanym dzienniku. Przyjaciele jego — stronni wiadomo i pobłażliwi, jak zwykle przyjaciele — upatrywali w jego stylu niejakie pokrewieństwo ze stylem Junius'a?... mniejsza z tém, dość, że istotnie w czasie ostatniéj kampanii artykuły jego poszukiwane były... Być może, iż ma rękopism przy sobie...
Tu wprawną snać rękę zapuścił w przepaściste kieszenie i wyciągnął plikę zużytych dokumentów zaopatrzonych w mnogie podpisy. Przejrzawszy je oświadczył, że rękopism musiał pozostać w walizie.
Odetchnąłem. Siedzieliśmy w rotundzie Wielkiego hotelu w Waszyngtonie i przed kilku dopiéro chwilami, nieznajomy przysunął się był do mnie i rozpoczął rozmowę. Miał on tę nieśmiałość w ruchach i obejściu się, jaka cechuje ludzi przybywających z prowincyi, a śród obcego tłumu tracących poniekąd poczucie swéj tożsamości. Kto wie, czy to właśnie, co nazywamy natręctwem parafialném w podróżujących po kolejach żelaznych i wielkich miastach,