Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/272

Ta strona została przepisana.

protegowanego. Na odjezdném jednak zauważyłem głębokie przejęcie się, z jakiém Mr. Dobbs słuchał zapewnień swego protektora.
Nie spotkałem go przez tydzień cały. Nazajutrz jednak, po powrocie, zauważyłem, jak rozmawiali z sobą w sali, z tą różnicą, że tym razem Gashwiler wyglądał tak, jak gdyby pilno mu było pozbyć się swego towarzysza. Nadmienił coś o posiedzeniu w jakimś komitecie, odkładał do jutra, a gdy się Dobbs zwrócił w moję stronę, na piegowatéj jego twarzy dostrzegłem wyraz zawiedzionéj nadziei.
Spytałem go uprzejmie, jak mu się wiedzie?
Nie tracił nadziei i liczył na poparcie Gashwiler'a, którego niestety! czas był drogim, dzięki zaufaniu kolegów, jakie posiadał, i różnorodnym poważnym zajęciom. Zauważyłem, że odzież Dobbs'a była już wytarta. Wyniósł się zresztą z hotelu do prywatnego tańszego mieszkania, na czas jakiś naturalnie.
W kilka dni potém interesy zagnały mnie do jednego z departamentów. Mnogie nadpisy nade drzwiami oznajmiały przechodniom, gdzie się wypłacają pieniądze, gdzie dostać można patentów, planów i t. d. Tu można było sprzedać, tam kupić ziemię. Stąd i stamtąd rozlegały się nieustanne uderzenia dzwonka, na wszystkie strony rozbiegali się biuraliści i posłańcy.
Ponieważ zaś miałem interes wprost do głównego naczelnika, przedarłem się przez salę napełnioną tłumem skłopotanych kobiet i mężczyzn, dążąc wprost do biura i pozostawiając zapewne po za sobą niemało zazdrości i niechęci w ciżbie wyczekujących. Otwierając drzwi, usłyszałem znany sobie głos; nie... nie myliłem się, był to głos Gashwiler'a.
— Naznaczenie to, mości sekretarzu! — mówił szybko — najlepsze wywrze wrażenie w okolicy. Rodzina jego ma stosunki i wpływy, a na wypadek wyborów dobrze jest miéć ludzi pewnych. Delegowani nasi do komitetu centralnego...
Tu, spostrzegłszy po wzroku sekretarza, że ktoś trzeci znajdował się w pokoju, zniżył głos i kończył rzecz poufnie i tajemniczo:
— Masz pan zapewne dokumenty?... — spytał obojętnie sekretarz.
Miał ich sporą wiązkę. Sekretarz położył je wśród stosu innych papierów, gdzie zdawały się tracić od razu swą indywidualność i ginąć w jednobarwném nagromadzeniu próśb najrozmaitszéj natury.
— Ach!... — rzekł urzędnik — przypominam sobie, że mam tu prośbę o miejsce... proszący powołuje się na rekomendacyę pana...