Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/273

Ta strona została przepisana.

— Któż to pozwala sobie liczyć na mnie? — zawołał zirytowany Gashwiler.
— List ten jest tu, gdzieś... — mówił urzędnik przerzucając papiery. Po chwili daremnych usiłowań usunął się na krzesło, patrząc z roztargnieniem w okno, jakgdyby stamtąd przyjść mu miało natchnienie.
— Zdaje mi się Gobbs, czy Globbs... aha! Dobbs niejaki z Remus — skończył przypominając sobie.
— Och! Dobbs — zawołał Gashwiler — półgłówek, który mi od dwóch miesięcy dokucza.
— Nic w tém zatém niéma pilnego?...
— Nic a nic, o ile idzie tu o mnie. Owszem, nominacya podobna obudzićby mogła opozycyę.
Sekretarz odetchnał swobodniéj, Gashwiler wyszedł zadowolony i nie poznając mnie wyraźnie, chociaż starałem się spotkać ze wzrokiem szanownego dezertera.
Myślałem o tém, czy mam ostrzedz Dobbs'a, lecz tak był najlepszych nadziei, gdy go następnie spotkałem, że poprostu nie miałem serca pozbawiać go zaufania. Otrzymał list od żony, która pisała zarazem do krewnego swego, dość wysoko postawionego urzędnika. Widział się z nim i otrzymał zapewnienie poparcia.
— Bo to, widzi pan — mówił Dobbs — krewny mojéj żony pracuje w kancelaryi samego sekretarza i ma ułatwiony do niego przystęp. Człowiek to możny, bardzo możny, wpływowy...
Nie wiem już jak długo rzeczy tak stały, a sporo czasu upłynąć musiało, wnosząc z kołnierzyków i mankietów, które Dobbs nosić zaprzestał, z coraz smutniejszego stanu jego butów i brody, z coraz ciemniejszéj obwódki dokoła wpadłych jego oczu i coraz częstszego rumieńca na wystających policzkach. Spotykałem go często w najrozmaitszych biurach, zawsze z teką pełną papierów, wyczekującego od rana do nocy posłuchania lub upragnionéj nominacyi. Niemniéj nie tracił nadziei i dumy pewnéj.
— Tu czy gdzieindziéj czekać, wszystko mi jedno — mawiał. — Tu ocieram się o sprawy biurowe i nabieram pewnéj znajomości rzeczy.
Wobec tego zjawiska niemało zdziwiło mnie otrzymane od niego zaproszenie na obiad w jednym z najsławniejszych i najdroższych hotelów. Nie ochłonąłem jeszcze ze zdziwienia, gdy Dobbs sam wpadł do mnie. Nie poznałem go zrazu tak dalece był zmieniony. Ubrany starannie i wedle ostatniéj mody, przybrał był nawet jakąś paniczykowatą minę, lecz czynił to tak naiwnie i nie obraźliwie, że mu tego za złe niemal nie wziąłem.
— Bo to, widzi pan — mówił objaśniająco — znalazlem wresz-