Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/277

Ta strona została przepisana.

świadczącemi téż o ciasnym zakresie umysłu tryumfatora, unosiła się atmosfera czystéj miłości kapłanki, która ich strzegła, śród nocy tęsknoty i zwątpienia nie gasząc jasnéj uczuć pochodni. Dokoła dworku śnieżna szalała zamieć, wiatr bijąc w okna, wstrząsał białe firanki i z gałęzi zwiędłego wawrzynu, którym Fanny uwieńczyła portret męża, kilka suchych liści opadło z melancholijnym szelestem. Leżąc w łóżku daleko poza domem będącego Dobbs'a gubiłem się w domysłach, jaką mianowicie mógł on zajmować pierwszorzędną w Waszyngtonie posadę?
Odkryłem to dopiéro latem.
Przechodząc przez korytarz jednego z biur, spotkałem człowieka uginającego się pod ciężarem dwóch wiader lodu przeznaczonego dla odświeżenia powietrza w biurze. Obejrzałem się — tragarzem był Dobbs we własnéj osobie.
Chociaż mnie poznał — nie uwolnił się z pod noszy — mówiąc, że to się sprzeciwia przepisom. Tém niemniéj rozmawiał wesoło i swobodnie i miał nadzieję szybkiego awansu, témbardziéj, że się w ministeryum wielkie gotowały zmiany.
Nie mogłem się wstrzymać i zapytałem go, czy otrzymanie miejsca zawdzięcza protekcyi Gashwilera.
Nie. Sądził, że mojéj raczéj. Ja to bowiem wspomniałem o nim przed sekretarzem jednego wydziału, ten znów przed swym tu oto kolegą. Dobrzy to i uczynni ludzie; cóż kiedy się więcéj nie dało tymczasem zrobić. Bądź co bądź, miał teraz grunt pod nogami i to główne... ale zagadał się... musi wracać do swego zajęcia...
Tém niemniéj szedłem za nim opowiadając o bytności mojéj w Remus, o jego teściu i żonie. Widziałem, jak go to bardzo cieszyło i obiecałem mu odwiedzić go za pierwszą moją bytnością w Waszyngtonie.
Nadeszły owe upragnione zmiany w administracyi. Wszędzie wprowadzono nowe porządki, jak zwykle fatalne dla indywiduów. Pomiędzy wielu nieszczęsnemi ofiarami tych nowych porządków i gwałtownych przewrotów, znajdował się Ekspektant Dobbs.
Od téj chwili znikł z widowni. Przez czas jakiś szukałem go napróżno w przedpokojach i korytarzach biur przeróżnych. Przyszedłem wreszcie do przekonania, że musiał wrócić do domu.
Poranek był prześliczny, lipcowy, gdy do Waszyngtonu przybył pociąg z Baltimore. Skośne promienie słońca otaczały szczyty kapitolu i trudno mi było zrozumiéć, aby tacy Gashwilerowie mogli przechadzać się pod tym wspaniałym portykiem i aby ich