Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/282

Ta strona została przepisana.

świetle występowała ponura piękność miejsc tych. Czerwone pnie drzew wydawały się zarumienione w świetle księżyca, w cieniu podobne do plam krwistych, kryły się pod srebrzystą zielenią liści. Zdawało się, że przyroda sama pochwyciła i zaklęła tu strzępki przesiedlonych w te miejsca Hiszpanów, dla osłodzenia wygnańcom ich losu.
Zagłębiając się pod drzew cieniem, Culpepper usłyszał podniesione głosy. Z za drzew wychyliła się po chwili dziwaczna, za Dafnę mogąca być wziętą postać niewieścia, przystrojona w ponsowe atłasy i koronki, z obnażonemi ramiony, uwieńczona powojami. Za nią postępował mężczyzna. Culpepper cofnął się: w mężczyznie bowiem poznał szanownego swego stryja, pułkownika Starbottle, w kobiecie damę, którą opisać wypada, jako nieposiadającą żadnéj kwalifikacyi do przedstawienia jéj porządnemu czytelnikowi. Dla skończenia raz już z nieprzyjemnemi temi szczegółami, dodam, że oboje, mężczyzna i kobieta, znajdowali się w stanie nietrzeźwym.
Z toczącéj się pomiędzy niemi rozmowy, Culpepper dowiedział się, że na publicznym, mającym miejsce tego wieczoru balu, zaszło pewne nieporozumienie, że towarzyszący właśnie téj zbyt znanéj damie pułkownik, nie ujął się dość gorąco za jéj honor. Żałuję tylko, że nawet przy obecnéj wolności pióra, powtórzyć tu nie mogę zamienionych z tego powodu słów. Dość, że wymówki skończyły się targnięciem czynném na głowę i włosy oskarżonego. Szczęściem, osłonił go synowiec.
Dama rzuciła się na ziemię, wybuchając bynajmniéj nie malowniczemi spazmami. Szkoda, że płeć nadobna, nielubiąca pokazywać się w niekorzystném świetle, nie mogła skorzystać z téj wielce pouczającéj lekcyi. Nietylko spazmy nie upiększyły kobiety lecz ośmieszały ją, wywołując w obu obecnych mężczyznach wzgardę i wstręt zamiast litości. Culpepper jeszcze, dla którego każda mniéj więcéj kobieta miała w sobie bądź-co-bądź, coś anielskiego, skłonniejszym byłby może do współczucia, lecz pułkownik wyglądał tylko przerażony i zafrasowany. Szczęściem, gwałtowna burza minęła i mistress Dolores ustąpiła wkrótce z pod drzew i z naszéj opowieści nazawsze.
Pozostali mężczyźni zawiązali cichą rozmowę. Świtało już, gdy się rozeszli: pułkownik zupełnie niemal wytrzeźwiony i ze zwykłą pewnością siebie i zadowoleniem z własnéj osoby, jego synowiec z niezwykłym rumieńcem na śniadém licu i fatalnym połyskiem ciemnych, zapadłych oczu.
Nazajutrz cała osada wrzała o wieczorném zajściu. Wiedziano, że zaproponowano pułkownikowi wyprowadzenie z balowéj sali damy, któréj towarzyszył, a gdy nie usłuchał uprzejméj téj propozy-