Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/300

Ta strona została przepisana.

Otworzyła oczy i spotkała się z utkwionym w siebie, pełnym boleści i żalu wzrokiem nieumyślnego swego zabójcy.
— John!... — wyszeptała łagodnie.
— Bob!...
— Teraz wszystko już dobrze pójdzie — mówiła — będę dobrą i posłuszną, odejdę...
Umilkła, usta jéj drgały jeszcze, a spoczywała tak cicho... Odeszła! Nie tam zapewne, gdzie ją wysłać zamierzano, lecz tam, gdzie Wszechmogący udziela schronienia zarówno najlepszym, jak i najnędzniejszym ze swych stworzeń.