Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/81

Ta strona została przepisana.

roku w Marysville i nie wierzę temu. Pisma miejscowe pomieściły następującėj treści artykuły:
„W tych dniach miał miejsce wypadek rozrzewniający, chociaż zwykły w Kalifornii. Wierna małżonka jednego z najznamienitszych naszych pionierów, zamieszkałego w Wingdam, znudzona rzekomą cywilizacyą i niegościnnym klimatem wschodu, postanowiła połączyć się z ukochanym mężem na naszych złotodajnych wybrzeżach. Niezrażona trudy i niebezpieczeństwy podróży, przybyła tu onegdaj, o przybyciu swém nie uprzedziwszy czułego małżonka. Łatwiej zrozumiéć, niż opisać jego radość. Powitanie nad wszelki wyraz było tkliwe. Mamy nadzieję, że przykład ten mnogie znajdzie naśladowczynie.“
Od chwili przybycia jego żony, interesa Brown'a poprawiały się szybko. Czy to dzięki jéj zapobiegliwości, czy udatnym jakim obrotom, nie wiem, dość, że spłacił długi, wygranemi jakoby w parę tygodni po przyjeździe żony pieniędzmi. Wprawdzie wersya ta nie zgadzała się z wersyą M-rs Brown, utrzymującéj jakoby od chwili przybycia jéj mąż wziął rozbrat z kartami. Wprawdzie chodziły po ludziach pogłoski, jakoby Jack Hamlin dostarczył pieniędzy. Mniejsza z tém, dość, że Brown kupił i umeblował dom, do którego obecność pięknéj gosposi mnogich ściągała gości, dość, że wybrany został na członka zgromadzenia, wyposażył sowicie miejscowy kościół, stał się znakomitością. Nawet jednę z ulic w Wingdam ochrzczono jego imieniem.
A jednak, im bardziéj wzmagał się w fortunę i znaczenie, im bardziéj wzrastało powodzenie jego żony, témbardziéj chudł, bladł, smutnym był, drażliwym, zrzędził. Najuleglejszy z mężów, trawiony był widocznie zazdrością. Czemuż nie kładł tamy ustawicznym zabawom i zawiązywaniu towarzyskich stosunków żony? Próbował jakoby i — ustapić musiał. Tak niosły wieści, rozsiewane naturalnie przez kobiety, zaćmione wdziękami i powodzeniem nowo przybyłéj, którą otaczał rój gorących czcicieli. Jeśli nawet spostrzegał to Brown, to w każdym razie nie powierzył trosk swych nikomu. Chyba może tylko jednemu Jack Hamlin'owi, dwuznaczną swą reputacyą wyłączonemu od przyjaźniejszych z familijnemi domami stosunków.
Lato dobiegało do połowy, noc była miesięczna. M-rs Brown zarumieniona, świeża, siedziała na balkonie, napawając się jednocześnie powiewem wonnym z gór i dymem u nóg jéj palonych hołdów. Byli tam: pułkownik Starbottle, sędzia Boompoeister i jakiś wieży czciciel w osobie turysty. M-rs Brown wieczoru tego w świetnym była humorze.