Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/85

Ta strona została przepisana.

Wyrwał się z objęć Browna, piorunem zbiegł ze wschodów, pochwycił za kołnierz u drzwi stajni drzemiącego stangreta.
— Konia mi natychmiast kulbaczyć! bodaj cię...
Argument był energiczny. Wystraszony sługa zauważył jednak nieśmiało:
— Pani... do tilbury zaprządz dla pana...
— Do stokroć stu tysięcy... — krzyknął. — Konia mi kulbaczyć.
Uczynił to stangret tak szybko, jak mu na to pozwalały ze strachu i pośpiechu drżące ręce.
— Z drogi!...
Stangret cofnął się, Mr. Hamlin dosiadł konia, spiął ostrogą, przez zaciśnięte zaklął zęby. Po chwili po drodze ciągnął się tuman kurzawy w kierunku gwiazdy, co od sióstr swych odrywając się wieńca, upadek swój znaczyła na horyzoncie smugą jasną...
Dnia tego, przy pierwszych brzaskach, o wiele mil naokoło, mieszkańcy słyszeli rozlegający się po drodze śpiew dźwięczny i rzewny. Ci, którzy spali jeszcze, przewracali się na twardych łożach. Śniły im się dnie dawno ubiegłe młodzieńczéj miłości... Inni, do wczesnéj zbudzeni pracy, wspierali się na łomach i kilofach, wsłuchując się w dźwięki piosenki, śpiewanéj przez jeźdźca postępującego wolnym krokiem naprzeciw różanéj jutrzenki...