Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/9

Ta strona została przepisana.

w przypływie tym zachodzi różnica, że gdy na jedne z organów prasy prądy te spadają potokiem wrzącym zapałem prozelityzmu, w drugie wślizgują się spokojnym, z niedojrzałych szczelin sączacym się strumieniem, ryjąc sobie na przyszłość stałe łożysko.
Tak to i „Przegląd dwóch światów“ ani się spostrzegł, aniby dziś jeszcze chciał się do tego przyznać, jak pewnego poranku[1], ojcowskiém objęciem do własnego łona, przycisnął jednę z najudatniejszych cór nowéj szkoły, przybłędę, het, het z za oceanu, z bajecznéj krainy złota i nędzy, krwi i słońca — z Kalifornii.
Któżby się zresztą domyślił zdrady! Realizm okrzyczano za studenta zapuszczającego skalpel doświadczeń in anima vili, sondę w ohydną ranę; za bachantkę bezwstydną, w najlepszym razie za odymioną kucharkę. Tymczasem wbiegło urocze dziewczę z upajającą wonią sosnowych lasów, w potarganych czarnych włosach, a z takim rzewnym wdziękiem i z taką iskrą w oczach, z takiém ciepłem i serdeczném słowem na wzdętych samowolą i upornym grymasem ustach, że się i dziwić trudno, jeśli czarodziejka zbałamuciła nietylko takiego pedanta jakim był nauczyciel szkółki w Smith’s Racket, lecz samego nawet pana Buloz’a.
Na postrzępionéj ubogiéj jéj odzieży łzawa perliła się rosa; dyamentowe blaski migotały dokoła ruchliwéj, nawskroś realnéj jéj postaci; a dla tych, co patrzéć umieją, śród cieniów zalegających pieczary w kopalniach, na tle wiejskiéj szkoły, śród dymnych światełek latarni migocących w handlach, dystrybucyach, bilardowych salach i szałasach wędrownych komedyantów, błyszczało jasne znamię ideału, bez którego niéma i być nie może dzieła sztuki.

Krąży po świecie dość rozpowszechnione wyobrażenie, jakoby realizm, wślizgując się w dziedzinę sztuki, rozbił, a przynajmniéj z tronu strącił ideał. Ci nawet, którzy przyjmując narzucającą się konieczność, przyznają realizmowi w sztuce niejakie prawa bytu, dzieła piętnowane jego cechą usuwają na podrzędne stanowisko, jak gdyby ideał mógł pozostać wyłącznością idealistów, romantyków i spirytualistów. Monopolizować go niepodobna już z téj prostéj przyczyny, że z natury swéj nie daje się on w jedne, chociażby nie wiem jak lazurowo-przejrzyste i obłoczno-przestronne ująć ramki. Gdyby na świecie jedna tylko była, wprost w błękitne obłoki wijąca się droga, możnaby zapewne było na jéj korzyść zmonopolizować ideał; lecz na padole, kędy przez niezliczone już wieki stapają pokolenia ludzi, miliardy dróg bitych i krętych, powierzchnich i podziemnych, okwieconych i cierniem owitych krzyżują się

  1. „Revue de deux Mondes“ 1879, 15 czerwca: „Mliss.“