Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/92

Ta strona została przepisana.

nowa, dzięki staraniom nauczyciela odarniowana i ozdobiona nadpisem mogiła, miejscowe dzienniki uderzyły w pochwalne dzwony. Zmarły został „znanym pionierem“, odznaczającym się „niezwykłą inteligencyą i godną naśladowania wytrwałością“. „Pozostawił po sobie sierotę — dodawały dzienniki — obecnie, dzięki staraniom i niezmordowanéj pracy wielebnego MacSnagley, wzór do naśladowania dla wszystkich uczących się dziewcząt“.
Istotnie wielebny MacSnagley wiele miał do mówienia o poprawie niepoprawnego dziewczęcia. Dając zlekka do zrozumienia, że ona to niesfornością swą spowodowała samobójstwo ojca, o tajemniczych wpływach nieméj mogiły mówił w sposób przejmujący grozą młodocianych słuchaczy, wywołujący łkania śród białych i różowych odrośli znamienitych miejscowych rodzin.
Nadeszło długie, skwarne lato. W miarę, jak dnie płonęły i gasły na gór szczycie, a wietrzyk gnał po widnokręgach ich żary, więdły trawy zielone, spowijające mogiłę pijaka. Nawiedzając ją, nauczyciel dostrzegł, nie bez zdziwienia, zawieszone na drewnianym krzyżu wieńce, splecione z wonnéj trawy, którą dzieci lubią napełniać swe szuflady, polnych dzwonków, leśnego zawilca, połyskujące tu i owdzie błękitnym kapturem wilczego jadu lub mordownika śmierciodajném kwieciem. W wyborze i nagromadzeniu tych trujących roślin było coś, co na nauczyciela wywarło pognębiające, z estetyką nic wspólnego niemające wrażenie.
Pewnego dnia, chodząc po lesie, na rozłożystych gałęziach karłowatéj sosny ujrzał siedzącą Mliss. W ręku miała pełno traw i szyszek i nuciła sobie jakąś murzyńską piosnkę. Skoro go spostrzegła, zrobiła mu miejsce obok siebie z uprzejmą powagą gospodyni domu, i poczęła traktować orzechami i dziczkami, których miała zapas pokaźny. Nauczyciel skorzystał ze zręczności i ostrzegając ją o trujących właściwościach kwiecia, które dostrzegł w jéj ręku, wymógł obietnicę nieużywania go, dopóki będzie jego uczennicą. Teraz mógł być spokojnym, znał jéj słowność.
Z domów otwartych sierocie, odkąd poprawę jéj stwierdzono, wybrał był dla niéj rodzinę mistres Morphy, dobréj, serdecznéj, otyłéj i rumianéj kobiety, za młodu zwanéj „Polną różą“. Mistres Morphy umiała walczyć z ułomną swą naturą, a wraz z poetą ład uważając za pierwsze z boskich przykazań, potrafiła przełamać własną nieoględność, lecz nie potrafiła wyplenić w dzieciach wady, którą się najbardziéj brzydziła. Likurg tłukł szklanki i półmiski, Arystydes obuwie na progu szkoły i wracał do domu bosy, brodząc w kałużach. Oktawia i Kasandra nie dość dbały o czystość swych sukien, i jedna tylko, piętnastoletnia Klitemnestra odpowiadała w zupełności ideałowi matki; była wzorem porządku, elegancyi i tę-