Strona:PL Fraszki (Jan Kochanowski) 035.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

W tej wadze u mnie, żeby się mógł do nich
Teokryt przyznać, tak ja trzymam o nich.


Z greckiego.

Alkon patrząc na syna, kiedy go smok srogi
W poły trzymał, wyciągnął acz z bojaźnią rogi
I nie uchybił celu; bo strzała zwierzęciu
Prawie w gardle utknęła przy samem dziecięciu,
A sprawiwszy, co myślił, wedle dębu tego
Łuk zawiesił, znak szczęścia i oka miernego.


Do Marcina.

Filozofi, co nad nas uszy lepsze mają,
O dziwnie wdzięcznych głosiech w niebie powiadają;
Którym ja, jako prostak, we wszem wiarę dawam,
Ale na twej muzyce Marcinie! przestawam.


Do nieznajomego.

Nie masz o co stać, bych cię wpisał w swoje karty,
Bo tam statku nie wiele, a snadź wszystko żarty —
Ale możeszli wytrwać, gdy będą kpić z ciebie,
Powiedz imię co rychlej, chcę cię mieć u siebie.


Do Stanisława.

Powiedz mi, gdzie się chowasz bracie Stanisławie!
Bom cię tak długo szukał, ażem ustał prawie;
Jakożeś mię był prosił na obiad do siebie,
Takżem cię ani widział i jadam bez ciebie.


O Bekwarku.

By lutnia mówić umiała,
Takby nam w głos powiedziała:
Wszyscy inszy w dudy grajcie,
Mnie Bekwarkowi niechajcie.