Płacze Marek nie przeto, że świat zostawuje,
Ale że dzwonnikowi grosz jeden gotuje;
A żeby jednym kosztem odprawić co więcej,
Kazał synowi umrzeć po sobie copręcej.
Strzeżesz się moich fraszek mój dobry starosta!
A ja tobie zaś na to tak powiadam z prosta:
Kto w mych fraszkach, już może nie zajrzeć by kąska
Biskupom, którzy stoją u świętego Frącka.
Za twem długiem kazaniem księże kaznodzieja!
Gody chciał mieć gospodarz, ale go nadzieja
Omyliła; bo obiad nie chciał pojąć żony;
Owa wieczerza przedsię i obiad zjedzony.
Nie bądź gościem u siebie, wiedz, co się w cię wleje,
Wedle tegoż swe sprawy miarkuj i nadzieje.
By wedla cnót i godności
Grzebiono umarłych kości,
Przyszłoby dziś leżeć tobie
W złotym Podlodowski! grobie.
Teraz cię licha mogiła
Znacznego męża przykryła,
Ale sława sięga nieba;
Nie z grobu cię sądzić trzeba.