Strona:PL Fredro Aleksander - Nieznany zbiór poezyj.djvu/037

Ta strona została uwierzytelniona.
VII
ALFRED
DUMA

Czas był pogodny, księżyc się wznosił,
Cichy wieczór kwiaty rosił;
Między zarośla, między opoki
Głucho szumiały potoki;
I zegar w zamku odgłos godziny        5
W dalekie szerzył doliny. —

Alfred nieczuły na wdzięk natury,[1]
Sunąc wkoło wzrok ponury,
Dumał, gdzie wieków pamiętne iodły,
Czarne sczyty w Nieba wiodły;        10
A miecz i szyszak obok puklérza,
Leżały u nóg Rycérza. —

Niezbędny ciężar serce mu gniecie,
Nic lubego niéma w swiecie,
Myśl iego nocy wiernym obrazem,        15
Czarna, i bez granic razem;
I gdy bieg wolny słowom otwiéra,
Tą skargą wiatry przedziéra: —.

„Dopókiż Nieba! okrutne Nieba!
Aby ciérpiéć żyć potrzeba? —        20
Kiedyż legaiąc w ciemnéy mogile,
Znisczę z sobą trosków tyle?
Mamże niestety w mém własném łonie
Samobóycze zkrwawić dłonie! —


  1. Ww. 1 — 7 i 56 — 66 przekreślone w rkp.