Strona:PL Fredro Aleksander - Nieznany zbiór poezyj.djvu/085

Ta strona została uwierzytelniona.

To iakgdyby dla igraszki,
A to wcale nie są fraszki.“        30
— „Nigdy ia tyle niemiałem czcicieli“
Plutus zawoła,
„Nigdyście razem tyle ich niemieli,
Ile mam teraz, wszystkich wszędzie zgoła —
W czyiż Świątyni Ludzie iuż niebyli?        35
Od którychże ołtarzy nieuszli po chwili?
U moich tylko ciągle tłum bez miary
Na moich liczne palą się ofiary...“
Byłby iescze rozmawiał, bo rad on się chlubi,
Ale Merkury co tego nielubi,        40
Przerywa,
I tak się odzywa:
„Mężów zwodzonych niezliczone skargi,
Zemsty wołaią do Nieba. —
Czy niscząc ciągłe zdrady i zatargi,        45
Zmienić małżeństwa wymaga potrzeba,
Wysłuchay i sądź Boże Bogów Panie,
Gdyż ia niecofnę, co się raz iuż stanie,
Zwłascza że dla świata,
Większy zysk niż strata“. —        50
Na ten żart Wulkan ledwie gniéw hamuie,
Iuż głos iak mężów obrońca zaymuie,
(A na Marsa gdy spoziéra
Usmiechnęła się Wenera)
„Męże zdradzani, rzecz niemałéy wagi“        55
Wrzaśnie chrapliwie „warta iest uwagi,
Niech małżeństwa zmuszone iśdź honoru sladem,
Bogom nawet w potrzebie staną się przykładem“
A rozciągnąwszy aż nadto obronę,
W któréy przeklinał każdą płochą żonę,        60
Bo iego dusza zawzięta,
Dawne urazy pamięta —: