Strona:PL Fredro Aleksander - Nieznany zbiór poezyj.djvu/098

Ta strona została uwierzytelniona.

Pokarm był piękny, liczny, dorodny,
A Czyżyk głodny;        30
Nic więc dziwnego, że niemyśląc wiele
Posunął się śmiele.
Lecz ledwie w domek małe nóżki wsadził,
I sczeblik zawadził,
Drzwiczki się wzniesły, skrzypnęły...        35
I ptaszka zamknęły. —
Zrazu piesczoty Zięby, iéy głos miły,
Myśli niewoli z serca oddaliły,
Lecz niedługa
Ta usługa;        40
Bo wkrótce iakby nieta co z początku,
Gniewna i smutna dumała w swym kątku. —
Czyżyk postrzegłszy iak nagła odmiana,
Tak do niéy rzecze: „Duszyczko kochana,
„Czemuż to smutne milczenie,        45
„Spieway — bądź wesoła,
„Ja tak lubię twoie pienie“...
Na to zas Zięba gniewliwie zawoła:
„Widzisz go, iaki mi, proszę,
„By dla niego gardło trudzić,        50
„Niedbam o twoie troski i roskosze,
„Możesz się bawić możesz się i nudzić,
„Ja tylko wabię, pókim sama w domu,
„Póki mi trzeba podobać się komu“. —
Choć westchnął Czyżyk nad dzielnością mowy        55
Niestracił głowy,
I pomyślał o swém prosie;
Wziął się do niego... lecz o smutny losie!
O nadzieio marna!
Dużo tam łupek, a niewiele ziarna. —        60
Poiął rzecz, i chciał wymknąć się powoli,
Ale zwiedziwszy wszystkie wkoło strony,