Strona:PL Fredro Aleksander - Nieznany zbiór poezyj.djvu/106

Ta strona została uwierzytelniona.
XXXVIII
MOTYLE[1]
BAYKA

Jednego ranka gdy płoche Motyle
W igraszkach i locie,
W uscisku kwiatów, poiącéy piesczocie
Spędzały życia nazbyt drogie chwile,
Iak zwykle Motyle;        5
Jeden z nich w roży skryty do połowy
Ukazawszy trochę głowy,
I zwoławszy Róy niestały,
Nuż prawić morały,
Nuż ganić płochość a stałość wychwalać,        10
Do cnoty zapalać,
I we wszystkiém co rozprawiał,
Siebie za przykład wystawiał,
Słowem nagadał i nałaiał tyle
Że o poprawie myśleć zaczęły Motyle;        15
Gdy więc rozwagę silą w téy mierze,
Ieden ze srodka zwykły lot bierze,
Nad kaznodzieią usiada,
I tak powiada:
„Niesłuchaycie, niewierzcie, co ten Motyl prawi,        20
Ja powiem, czemu latać go niebawi:[2]
Oto, przed kilko chwilami,
Gdy igrał aż do znoiu z polnemi kwiatkami,
Nadszedł Starzec, co kosą wszystko w swoiéy drodze
Wycina i nisczy srodze,        25
Co ciągle idzie, nigdy nieodpocznie w trudzie
Ten to sam, co go Czasem nazywaią Ludzie,
Nadszedł, a wkoło siebie ostrém tnąc żelazem,

  1. Bajka ze zmianami pomieszczona w «Dziełach», XII, 157 — 8 i w «Panu Jowialskim» (IV, 2).
  2. powiem [wam obiasnię].