Strona:PL Friedrich Schiller - Zbójcy.djvu/103

Ta strona została przepisana.

Amalia. Nieszczęśliwy! czego chcesz odemnie?
Herman. Z duszy swej muszę zrzucić ciężar, nim ją do piekła zagniecie. Upada przed nią. Przebaczenia, przebaczenia! Jam was bardzo obraził, panno Amalio!
Amalia. Wstań, odejdź! Nie chcę wiedzieć o niczem. Chce wychodzić.
Herman zatrzymując. Nie, zostańcie! na Boga, na Boga wiecznego! wszystkiego się dowiecie.
Amalia. Ani słowa więcej — przebaczani ci, odejdź w pokoju. Chce go opuścić.
Herman. Jednego tylko słowa posłuchaj ono ci całą spokojność powróci.
Amalia wraca i z podziwieniem patrzy na niego. Jakto, przyjacielu? Któż w niebie i na ziemi może spokojność mi wrócić?
Herman. Jedno słowo z ust moich — posłuchajcie tylko!
Amalia z litością jego rękę biorąc. Dobry człowiecze, czyż może słowo z ust twoich wrzeciądze wieczności rozłamać?
Herman wstając. Karol żyje jeszcze!
Amalia z krzykiem. Nieszczęsny!
Herman. Nieomylnie — ale jeszcze słowo: twój stryj...
Amalia wpadając na niego. Ty kłamiesz...
Herman. Twój stryj...
Amalia. Karol żyje jeszcze!
Herman. Twój stryj...