Strona:PL Friedrich Schiller - Zbójcy.djvu/104

Ta strona została przepisana.

Amalia. Karol żyje jeszcze!
Herman. I twój stryj także. Nie wydaj mnie. Wybiega.
Amalia stoi długo w osłupieniu, potem bieży za nim krzycząc. Karol żyje jeszcze!

SCENA DRUGA.
Okolica nad Dunajem.
Rozbójnicy obozem na wzgórzu pod drzewami, konie pasą się w dolinie.

Karol. Tu się muszę położyć. Rzuca się na ziemię. Członki jakby poodbijane, język suchy jak czerep. Szwajcer odchodzi niepostrzeżony. Chciałem was prosić o garść wody z tego potoku; aleście wszyscy na śmierć pomęczeni.
Szwarc. I wino co do kropli poszło w nasze gardła.
Karol. Patrzcie, jak się pięknie zboże układa! Prawie się łamią drzewa pod błogosławieństwem swojem. Winna latorośl pełna nadziei.
Grim. Rok obfity.
Karol. Myślisz? Byłby choć raz na świecie pot opłacony. Raz? Ale grad nocą spaść może i wszystko w niwecz obrócić.
Szwarc. To bardzo podobne. Wszystko może przepaść na kilka godzin przed żniwem.
Karol. A ja ci mówię, że wszystko przepadnie. Czemużby miało się udawać człowiekowi w tem,