Strona:PL Friedrich Schiller - Zbójcy.djvu/179

Ta strona została przepisana.

Grim z pochyloną głową. Mój kapitanie! Karol nie odpowiada.
Szwarc. Drogi nam kapitanie! Karol ciągle ustępuje.
Grim. My niewinni, kapitanie!
Karol nie patrząc na nich. Któż wy jesteście?
Grim. Nie patrzysz na nas — to my, wierni twoi.
Karol. Biada wam, jeźliście wiernie spełnili.
Grim. Ostatnie pożegnanie od twojego sługi Szwajcera — nigdy już nie wróci twój sługa Szwajcer.
Karol zrywając się. Toście go nie znaleźli?
Szwarc. Znaleźliśmy umarłego.
Karol radośnie. O dzięki ci, rządco wszech rzeczy! Uściskajcie mię, dzieci! Miłosierdzie niech odtąd będzie hasłem. Więc i tom przebył — i wszystkom przebył.

Nowi rozbójnicy. Amalia.

Rozbójnicy. Hejż go, Hejż! Zwierzyna, cudna zwierzyna.
Amalia z rozpuszczonymi włosami. Umarli, powiadają, na jego głos zmartwychwstali. Mój stryj żyje! — w tym lesie — gdzie on? Karolu! Stryju! Ha! Rzuca się w objęcia starego Moora.
Stary Moor. Amalio! Córko moja! Amalio! Tuli ją do serca.
Karol. Kto mi ten obraz przed oczy przywodzi?
Amalia wyrywa się z ramion starego Moora, leci do