Strona:PL Friedrich Schiller - Zbójcy.djvu/21

Ta strona została przepisana.

ruce przypatrzyć! Mdleją na widok zarzniętej gęsi, a klaszczą w ręce, gdy ich współzawodnik zrujnowany z giełdy odchodzi! Takem gorąco ręce im ściskał: „dzień jeszcze jeden“, prosiłem. Daremnie — „do dziury z psem!“... Prośby, łzy, zaklęcia!... Tupając nogą. Do stu szatanów!
Szpigelberg. I to za liche dwa tysiące dukatów!
Karol. Nie! nie mogę i myśleć o tem. Co? ja miałbym sznurówką ściskać ciało swoje, swoją wolę kłaść w praw leszczoty? Prawo w ślimaczy chód przeistacza wszystko, coby może lot orła miało. Prawo jeszcze wielkiego nie wydało człowieka — wolność tylko olbrzymów wyradza! Oh, gdyby duch Arminiusza żarzył się jeszcze w popiołach jego! — Niech mię postawią na czele takich jak ja: a z Niemiec zrobię roeczpospolitą, wobec której Rzym i Sparta byłyby tylko mniszek klasztorami. Rzuca szpadę na stół i powstaje.
Szpigelberg zrywając się. Brawo, brawissimo! sprowadzasz mię na rozdział właściwy. Powiem ci do ucha, mój Moor, to co w moich myślach dawno się przewraca — ty człowiek właśnie do tego! Hejże, bracie, hej! Coby to było, gdybyśmy się żydami porobili i ich królestwo znowu na stół wynieśli? Powiedz, nie jestże to mądre i serdeczne przedsięwzięcie? roześlemy manifest na cztery końce świata i zwołamy do Palestyny całe plemię, co świniny nie jada. Dowodzę, że król Herod był moim przodkiem i tak dalej. Otóżby zagrzmiała