Strona:PL Friedrich Schiller - Zbójcy.djvu/22

Ta strona została przepisana.

wielka wiktorya, gdyby na placu stanęli i mogli Jerozolimę swoją odbudować! Póki gorące żelazo, gonimy Turków z Azyi, rąbiemy cedry na Libanie, stawiamy okręty i szachrujemy. Potem...
Karol bierze go z uśmiechem za rękę. Koniec, kolego, wszystkim szaleństwom!
Szpigelberg zrywając się. Pfe — przecież grać nie myślisz roli marnotrawnego syna? Chwat jak ty, co szpadą swoją więcej po pyskach naskrobał, niżli trzech kancelistów w całym bożym roku po księgach nabazgrze? Mamże ci o zdechłym psie opowiadać? Ha! trzeba ci jak widzę, własny twój obraz przed oczy postawić, ogień w żyłach rozdmuchać! Pamiętasz, jak ci szkolni panowie twemu brytanowi kazali nogę przestrzelić, a ty na odwet post wielki w całem nakazałeś mieście? Żartowano z rozkazu, ale tyś gruszek nie zaspał w popiele: zakupiłeś wszystkie mięso w Lipsku tak, że w ośmiu godzinach nie było na całą okolicę kosteczki do ogryzienia a cena ryb poszła w górę. Magistrat i mieszczaństwo zawrzały zemstą. Dalejże tysiąc siedmset studentów, ty na czele — a rzeźnicy, krawcy, handlarze za nami, oberżyści, cyrulicy i wszystkie cechy grzmią burzą i groźbami. Z długimi nosami musieli rejterować. Całe konsylium doktorów zwołałeś obiecując trzy dukaty temu, co psu zechce receptę zapisać — zdawało się, że ci panowie w ścierwie za wiele honoru mają i Nie powiedzą; jużeśmy ułożyli na piękne