Strona:PL Friedrich Schiller - Zbójcy.djvu/55

Ta strona została przepisana.
SCENA DRUGA.
Sypialny pokój starego Moora.
Stary Moor spiący w krześle poręczowem. Amalia.

Amalia wchodząc zwolna na palcach. Cicho, cicho! zasnął. Staje przed śpiącym. Jakże piękny, czcigodny! czcigodny, jak świętych malują — nie, ja się na ciebie gniewać nie mogę. Białowłosa głowo, na ciebie ja się gniewać nie mogę! Spij słodko, obudź się radośnie — niech sama czuwam i cierpię.
Moor we śnie. Mój synu, mój synu, mój synu!
Amalia bierze go za rękę. Słyszysz, słyszysz — syn w snach jego.
Moor. Jesteś tu? czy jesteś istotnie? Ach, jakże nędznie wyglądasz! Nie poglądaj na mnie temi zgryzionemi oczami! ja i tak nędzny.
Amalia budzi go. Otwórz oczy, starcze kochany, tobie się śniło tylko. Uspokój się.
Moor w pół obudzony. Nie było go tu? jam nie ściskał rąk jego? Przebrzydły Franciszku, czy go i snom moim chcesz wydrzeć?
Amalia. Czy uważasz Amalię?
Moor ocucony. Gdzie on jest, gdzie? gdzie ja? Ty tu, Amalio?
Amalia. Jak wam jest? Sen musiał was skrzepić.
Moor. Śniło mi się o synie moim. Czemuż