Strona:PL Friedrich Schiller - Zbójcy.djvu/73

Ta strona została przepisana.

i siepaczów, kto do nich najczęściej zachodzi, najniżej się kłania; i tych wyszukujesz co prędzej. Sadowisz się potem po kawiarniach, b.......h, szynkowniach, i szpiegujesz, badasz, kto najwięcej krzyczy na ciężkie czasy, na wielkie procenta, na wzrastającą czujność policyi poprawczej; kto najwięcej rząd znieważa, uskarża się na postrzeżenia fizyonomistów, i tym podobnie. Hej bracie! oto właściwa wyżyna umiejętności. Uczciwość tam chwieje się jak ząb spróchniały; trzeba tylko szczypczyki do wyrwania podsadzić. Albo króciej i lepiej: przechodząc rzucasz na otwartej ulicy worek z pieniądzmi, zakradasz się w jakiem miejscu i uważasz, kto go podejmie. Za chwilę potem pędzisz z tyłu, szukasz, krzyczysz i pytasz tak niby mimochodem: czyś pan czasem woreczka mego nie znalazł? Przyzna się? to bierz go dyabli — ale jeźli w żywe oczy się wyprze, albo przebąknie: Pan raczy darować; nie wiem, co Pan mówi; bardzo żałuję... Oho, bracie, zwycięstwo! zgaś latarnię, Dyogenesie przebiegły — twój człowiek znaleziony.
Racman. Z ciebie skończony praktyk.
Szpigelberg. Panie Boże! jakbym kiedykolwiek mógł wątpić o tem. Ale gdy tak twój człowiek uchwycił haczyk od wędki, trzeba zgrabnie się zwijać, żeby go wyciągnąć. Otóż mój synu! ja tak robiłem. Jak tyłkom ślad wytropił, przyczepem się jak kleszcz do mojego kandydata, upijam