w ostatnich piętnastu latach został do pewnego stopnia zakończony procesem klarowania się. Nowego materjału poznawczego przybywało w niesłychanej dotychczas mierze, jednak uchwycenie wewnętrznego związku i tem samem wprowadzenie porządku do tego chaosu ciągłych odkryć stało się możliwem dopiero w ostatnich czasach. Wprawdzie Feuerbach jeszcze dożył wszystkich trzech decydujących odkryć — a mianowicie, odkrycia komórki, przemiany energji i ochrzczonej imieniem Darwina teorji rozwoju. Lecz jakże mógł samotny filozof na wsi należycie śledzić za postępami nauki i w zupełności ocenić odkrycia, które sami przyrodnicy zwalczali jeszcze wtedy po części, i których po części nie potrafili wyzyskać? Wina spada tu jedynie na nędzne warunki niemieckie, wskutek których katedry filozofji obsadzone były przez eklektycznych pchlarzy, podczas gdy Feuerbach, który ich wszystkich o całe niebo przewyższał, musiał schłopieć i skwaśnieć w małej wiosce. Nie jest więc winą Feuerbacha, jeśli historyczne pojmowanie przyrody, umożliwione obecnie i usuwające wszystkie jednostronności materjalizmu francuskiego, pozostało dlań niedostępnem.
Po drugie jednak ma Feuerbach zupełną rację, że przyrodniczy tylko materjalizm jest wprawdzie „podstawą gmachu wiedzy ludzkiej, lecz nie samym gmachem“. Żyjemy bowiem nietylko w przyrodzie, lecz również w społeczeństwie ludzkiem, a społeczeństwo to, podobnie jak przyroda, ma swoją historję rozwoju i swoją wiedzę. Chodziło więc o to, ażeby naukę o społeczeństwie, t. j. ogół t. zw. nauk historycznych i filozoficznych, uzgodnić z podstawą materjalistyczną i zbudować ją na niej na nowo. To jednak nie udało się Feuerbachowi. Uwikłał się on, pomimo swej „podstawy“, w tradycyjnych więzach idealistycznych, do czego przyznaje się w słowach następujących: „Zgadzam się w zupełności z materjalistami co do pierwszego, lecz nie zgadzam się co do drugiego“. Ale właśnie sam Feuerbach nie posunął się naprzód w dziedzinie społecznej, nie wyszedł poza swój punkt widzenia z r. 1840 lub 1844, i to znowu głównie wskutek swego osamotnienia, które go zmuszało, — jego, bardziej od wszystkich innych filozofów skłonnego do obcowania z ludźmi, — snuć myśli ze swej osamotnionej głowy, zamiast na drodze stykania się przyjaznego lub wrogiego z innymi ludźmi swego
Strona:PL Fryderyk Engels - Ludwik Feuerbach i zmierzch klasycznej filozofji niemieckiej.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.