uważają niektórzy za składy światła, mieszczące w sobie jakby zapasy słońca, które od czasu do czasu nowym zasobem zasilają. Niezliczona ilość światła i ciepła, jaką słońce z siebie ekspensuje, naprowadza istotnie na myśl, że ono potrzebuje pewnego odtwarzania się, bo jeden tylko Wszechmocny Bóg jest wiecznym, a bardziéj jeszcze na poparcie tego wniosku, przemawia obserwacya czyniona nad innym kometą, obliczonym przez sławnego astronoma Enke’go. Ten kometa bowiem za każdym obiegiem na około słońca, zbliża się do niego na pozór wprawdzie nieznacznie, ale zawsze zbliża się tak dalece, że linia jego ruchu staje się spiralną, czyli ślimaczą, prowadzącą go naostatek w samo słońce. Otóż jakikolwiek jest powód tego zjawiska, tyle przynajmniéj pewna, że ów kometa Enke’go powoli do własnéj dąży zguby, albowiem kiedyś niewątpliwie wpadnie w słońce i z niém zapewne się połączy.
Strona:PL Fryderyk Henryk Lewestam-Kometa czyli mniemany koniec świata.djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.