z wesołym przynajmniéj umysłem mógł korzystać z wolnego czasu jaki mu od przykrych nieraz zatrudnień zostawał. Wszakże żadna zabawa, żadna nowość wyłącznie go zająć nie zdołały; myśl o lubéj rodzinie i o radości, jakiej dozna za powrotem do Warszawy, ciągle bywała mu przytomną.
Przykrości długiego rozłączenia, którego końca z taką niecierpliwością wyglądał, słodził pan Krasnołęcki ściśle i bezustannie utrzymywaną korresponcją[1]. Dnia nie było, w którymby choć kilkunastu wierszy do swoich lubych nie napisał, a gdy w taki sposób nagromadziło się kilka kartek, tę obszerną o sobie wiadomość pocztą do nich przeséłał.
Niemała to bywała radość w domu, kiedy list od ukochanego nadszedł Ojca. Pani Krasnołęcka zupełnie prawie już była zdrową, chociaż dla przykréj
- ↑ Błąd w druku; powinno być – korresponencją.