Ta strona została uwierzytelniona.
Wszyscy poskoczyli do okna, — lecz tu jakże okropna przedstawiła im się scena!
Biedny staruszek, z siwemi jak gołąb’ włosami, szaraczkową odziany kapotą, ale cały krwią zbroczony, leżał na trotoarze, — tłum ludzi wokoło niego się nagromadził.
Poczciwy kupiec, pan Korycki, litością zdjęty, natychmiast wybiegł na ulicę i za pomocą dwóch najbliżéj przy nieszczęśliwym stojących osób, bezprzytomnego wniósł do sklepu.
— Jakże to się stało? zapytał pan Korycki jednego z tych, którzy mu w przeniesieniu chorego byli pomocni. Zkądże biednego starca tak okropny spotkał przypadek?
— Słabo już widać trzyma się na nogach, bo i wiek nie po temu, iżby bez podpierającéj ręki sam jeden się odważył wyjść na ulicę. Przechodził zaś