sach kilkunastu małych biédnych Sawojardów do Warszawy przybyło.
— Ach, żeby on tu przyszedł na górę, zawołała Izabelka; jeszczem żadnego z nich z bliska nie widziała!
— Możesz go zawołać, Jasiu, rzekła pani Krasnołęcka; — niechaj się biedaczek trochę zagrzeje, — niezwyczajny on zapewne naszéj zimy Warszawskiéj.
Pobiegł Jasio co prędzéj, — za nim Franuś i Bronitek, i niezadługo, jakby w tryumfie, biednego, małego cudzoziemca wprowadzili do pokoju.
Zziębły od ostrego mrozu chłopczyna nisko się ukłonił i przebiérając lewą ręką palcami na lirze, prawą obracał korbę, która tym sposobem dość skrzypiącą i niekoniecznie harmonijną muzykę wydawała. Dzieci nie bardzo w niéj gustowały i po krótkiém słuchaniu odezwała się po francuzku do grającego pani Krasnołęcka:
Strona:PL Fryderyk Henryk Lewestam-Obrazki z pożycia dobrej rodziny.djvu/089
Ta strona została uwierzytelniona.