Strona:PL Fryderyk Henryk Lewestam-Obrazki z pożycia dobrej rodziny.djvu/098

Ta strona została uwierzytelniona.

wychodził, ujrzeli stojącego chłopczynę, syna biédnéj kobiety. Ja tu jestém, przyszedłem tu po jabłka, co je Mama do skrzyni schowała i chciałem zjeść jedno. Ale już tu dłużéj nie wytrzymam, bo mnie dym zaraz udusi, — to téż lepiéj oknem wyskoczę.
— Nie skocz! Wojciechu, nie skocz! krzyknęła matka, ja pobiegnę po ciebie! czekaj na mnie! — i zanim jeszcze stojące obok niéj osoby wstrzymać ją od tego zdołały, już napowrót wleciała do domu.
Przedsięwzięcie było szalone, — już na trzeciém piętrze powiększający się coraz dym tak ją ogarnął, że zemdlona upadła na schodach, — tak, iż co prędzej na świeże wynieść ją musiano powietrze.
Tymczasem rozpościerano pod domem materace i piernaty, na przypadek gdyby nieszczęśliwy, ciągle jeszcze