Ta strona została uwierzytelniona.
nia przez radosne okrzyki matka, i modląc się padła na kolana. Mały Sawojard tymczasem przymocowawszy do okna linę, sam na niéj zręcznie i niepostrzeżony dostał się na ziemię. W tém i Straż ogniowa przybyła, a pożar w kilkanaście minut zupełnie już był ugaszony.
Pani Krasnołęcka z dziećmi całemu temu wydarzeniu z okna się przypatrywała. Niemało więc była zdziwiona, gdy niemogąc już rozróżnić w uradowanym tłumie małego swego ulubieńca, raptem go za sobą w pokoju ujrzała.
— Przyszedłem tu po katrynkę, którą przez zapomnienie zostawiłem, rzekł zmięszany Sawojard, gdy po otwartém oknie poznał, że pani Krasnołęcka już o szlachetnym jego postępku bez wątpienia wiedziała.